CDM Pekao
Na wykresie indeksu WIG20 przed wczorajszą sesją można było mieć uzasadnione nadzieje na rozbudowanie odbicia, tymczasem nie doczekało się one kontynuacji. Wręcz przeciwnie – w rezultacie zamknięcia doszło do zarysowania elementu, który osłabia wymowę poniedziałkowej inicjatywy i budzi sporo wątpliwości w zakresie zdolności popytu do rozszerzenia wzrostów. Powrót w ramy kanału spadkowego skłonił podaż do zaznaczenia swojej obecności, a sam fakt zejścia znajduje potwierdzenie w rozkładzie obrotów (wyższe od poniedziałkowych). Perspektywy techniczne uległy pogorszeniu, szczególnie iż scenariusz odreagowania zyskiwał na prawdopodobieństwie przy uzupełnieniu analizy o spojrzenie na wskaźniki. Tam bowiem, zauważalne wykupienie oraz pierwsze pozytywne dywergencje (RSI), na ten moment mogą być traktowane jedynie w kategoriach niezrealizowanych szans. Najbliższym wsparciem jest poziom 1 829 pkt., jego przełamanie otworzy drogę do testu minimów na 1 808 pkt.
Analiza techniczna WIG
We wczorajszym opracowaniu przyjęliśmy założenie, iż kluczowy poziom, w odniesieniu do którego inwestorzy powinni dopasowywać swoje strategie inwestycyjne, znajduje się przy wartości 47,0 tys. pkt. W tym miejscu wypadło bowiem minimum cenowe z 7 kwietnia br. Dołek ten został przełamany za sprawą dwóch spadkowych sesji z 4 i 5 maja br. Jednocześnie odreagowanie pod decyzję Moody's, w ocenie AT możemy uznać za klasyczny ruch powrotny do technicznego oporu. W tym scenariuszu zagrożone mogą być ostatnie minima cenowe w rejonie 46,0 tys. pkt., a twardy dołek może wypaść dopiero na poziome 45,0 tys. pkt. W najbliższych dniach decydującą rolę dla koniunktury na GPW odgrywać będą czynniki zewnętrzne, które na tą chwilę wskazują na wzrost ryzyka inwestycyjnego. Amerykański indeks S&P500 bliski jest bowiem wygenerowania sygnału kontynuacji korekty spadkowej. W Europie natomiast ostatnie sondaże wykazują na przewagę wśród Brytyjczyków zwolenników wyjścia ze struktur Unii Europejskiej. Zatem znane powiedzenie „sell in may and go away" może się niestety sprawdzić tym razem.
Krystian Brymora, DM BDM
Wtorek miał być testem siły rynku, jaką obserwowaliśmy na początku tygodnia. „Efekt Moody's", bo o nim mowa, zbudowany na niskich obrotach pod nieobecność Niemców, nie trwał długo. Pierwszy opór na 1870 pkt (38% zniesienia spadków od połowy kwietnia) zatrzymał pochód byków już na początku sesji. Poddaliśmy się nastrojom globalnym, które nie są najlepsze. Na dojrzałych indeksach próżno szukać formacji wzrostowych, a wygrzane wskaźniki nie zachęcają do kupna. Na S&P500 straszy mała formacja głowy z ramionami z ok. 4% potencjałem spadku. Ciekawiej na surowcach, bo ropa typu Brent dobiła do 50 USD/bbl i ma jeszcze potencjał wzrostu. Dobrze wygląda również złoto/srebro, gorzej miedź, która znajduje się obecnie na lokalnym dołku z kwietnia (2,07 USD/lb). W rezultacie zagregowany indeks rynków wschodzących MSCI EM broni obecnie linii trendu wzrostowego od stycznia'16. U nas najbliższe wsparcie to poniedziałkowa świeca i luka jaka powstała 1836-1832 pkt. W bazowym scenariuszu powinniśmy jej bronić. Nastroje o poranku są słabe. Większość parkietów w Azji zakończyła czerwonym kolorem, 0,7% spadają kontrakty na DAX. Kalendarium makro jest względnie puste. Dopiero o 20 zostanie odtajniony protokół z ostatniego posiedzenia FOMC.
Piotr Kuczyński, DI Xelion
Wall Street musiała we wtorek podjąć decyzję: kończy z roller-coasterem i indeksy znowu całkiem mocno rosną czy kontynuuje tą huśtawkę nastrojów, a indeksy spadają.
Jakiś wpływ mogły mieć publikowane we wtorek raporty makro. W kwietniu dynamika produkcji przemysłowej w USA wzrosła o 0,7% m/m (oczekiwano wzrostu o 0,3%), a wykorzystanie potencjału przemysłowego wyniosło 75,4% (oczekiwano 75%). Inflacja CPI w kwietniu wzrosła o 0,4%m/m i 1,1% r/r (oczekiwano odpowiednio 0,3 i 1,1%).