Od rana na warszawskim rynku akcji dominującą stroną są niedźwiedzie. WIG20 spadał dziś przed 13-stą w porywach do 1773 pkt, co jest najniższym poziomem od połowy lutego. Po południu skala spadku zwiększyła się do 1757 pkt, co oznacza największą, dzienną zmianę na minus od 4 stycznia. W portfelu WIG20 tylko Eurocash notouje zwyżki (+ 0,6 proc.). Najsłabiej radzą sobie Energa, KGHM i Enea. Z technicznego punktu widzenia WIG20 wyznaczył nowe minimum trwającej od marca zniżki, co stanowi sygnał kontynuacji wyprzedaży. Najbliższym celem niedźwiedzi jest 1750 pkt. Brak ataków ze strony popytu oddala szanse na odbicie i zbliżenie się w końcówce do bariery 1800 pkt.

O ile do słabości dużych spółek zdążyliśmy się już przyzwyczaić, to w odniesieniu do maluchów prognozy były raczej optymistyczne. Tymczasem dziś w połowie sesji sWIG80 tracił 2,2 proc., co jest największą dzienną zmianą na minus od 20 stycznia. Indeks za jednym zamachem przebił dwa ważne wsparcia 13 600 pkt oraz 13 450 pkt. Z technicznego punktu widzenia są to krótkoterminowe sygnały sprzedaży.

Analitycy zwracają uwagę, że nie tylko sytuacja techniczna ma negatywną wymowę, ale również fundamentalna. - Patrząc od strony fundamentalnej, również trudno o krótkoterminowy optymizm. Nad bankami nadal wisi widmo nowej ustawy frankowej, którą powinniśmy poznać już w przyszłym tygodniu. Musimy poczekać na nowe propozycje, chociaż nie powinny być one gorsze dla sektora niż w poprzednim projekcie, więc akurat to może przynieść krótkotrwałą ulgę indeksowi WIG20. Jakby problemy banków były niewystarczające, ponownie wraca temat nacjonalizacji czy demontażu OFE, a to również nie sprzyja nastrojom na parkiecie. Do tego dochodzi jeszcze zamieszanie polityczne, które nadal jest w grze a także obawy o politykę fiskalną rządu – mówi Mateusz Adamkiewicz, analityk rynków finansowych HFT Brokers.