Cieniem na wycenach akcji notowanych na GPW kładzie się zbyt wiele znaków zapytania. I to zarówno tych bezpośrednio związanych z Polską, jak i z rynkami zagranicznymi.

W tym drugim przypadku dwa najważniejsze pytania, dwa największe ryzyka to przede wszystkim kwestia przyszłych podwyżek stóp procentowych w USA oraz perspektyw dla chińskiej gospodarki. Wprawdzie piątkowe dane z rynku pracy oddaliły wizję szybkiej podwyżki kosztu pieniądza w USA, która z założenia musiałaby uderzyć w rynki wschodzące, a Chinom po silnej stymulacji z początku roku na razie nie grozi załamanie, jednak sytuacja jest tak mało przewidywalna, że w każdej chwili może to się zmienić.

Innym globalnym ryzykiem, które obecnie wydaje się praktycznie niedostrzegane przez inwestorów, są listopadowe wybory prezydenckie w USA. Już dawno wybory w kraju o tak ugruntowanej gospodarce i stabilnej sytuacji politycznej nie rodziły aż tylu znaków zapytania. Obok ryzyk globalnych cały czas występują też ryzyka lokalne. I to przede wszystkim one ciążą GPW. Te najpoważniejsze to sytuacja polskiego sektora bankowego w momencie, gdy politycy próbują rozwiązać problem kredytów frankowych, a także przyszłość OFE, sytuacja budżetu czy rating Polski.

Sytuacja na wykresie indeksu WIG20 potwierdza wszystkie powyższe obawy odnośnie do przyszłości polskiego rynku kapitałowego. Indeks ten w pierwszych dniach czerwca spadł poniżej 1800 pkt, przełamując minima z połowy maja i testując najniższe poziomy od 3,5 miesiąca. Tym samym w nieco ponad dwa miesiące giełda spadła o prawie 13 proc. Analiza wykresu jasno sugeruje, że to nie koniec spadków. W tej chwili strona podażowa ma otwartą drogę aż do styczniowego minimum na poziomie 1657,43 pkt. I to jest obecnie cel dla WIG20. Zważywszy, że odbicie od połowy stycznia do końca marca ma charakter korekty w trwającym od pierwszej połowy 2015 r. trendzie spadkowym, to wspomniany dołek nie musi być ostatnim przystankiem w drodze na południe. Aczkolwiek tak łatwo nie da się go też sforsować.

Powyższy spadkowy scenariusz, jaki rodzi się dla GPW z analizy wykresu, trafi do koszta dopiero z chwilą, gdy WIG20 wróci powyżej strefy oporu 1850–1900 pkt. Wówczas realny stanie się powrót w okolice 2000 pkt, czyli tegorocznych maksimów.