Jedynie w pierwszych fragmentach notowań można było mieć nadzieję, że po niezwykle udanej środzie dobra passa indeksu największych spółek będzie kontynuowana również w czwartek. Przewaga popytu była jednak krucha i już przed godz. 11 WIG20 zjechał pod kreskę. Jak się okazało, pozostał tam praktycznie do końca notowań. Na inwestorach wrażenia nie robiły ani napływające w ciągu dnia dane makroekonomiczne, ani też to, że na innych europejskich parkietach świecił jednak kolor zielony. Nasz rynek żył własnym życiem. Nadziei można było jeszcze upatrywać w Amerykanach, ale ci zaczęli dzień od symbolicznej przeceny, co było jasnym sygnałem, że do końca dnia raczej nie ma co liczyć na poprawę nastrojów na GPW. Ostatecznie WIG20 zakończył notowania 0,55 proc. pod kreską.
Owszem, można czuć pewne rozczarowanie czwartkową postawą naszego rynku, jednak z drugiej strony trzeba też pamiętać, że mamy za sobą naprawdę udane dni. WIG20 w krótkim czasie bez większego problemu przebił bowiem poziom 2500 pkt i naruszył tegoroczny szczyt. W tym kontekście realizacja zysków wydaje się czymś zupełnie naturalnym.
Patrząc na czwartkową sesję, warto zwrócić uwagę również na inne ciekawe zjawiska. Pierwsze to aktywność inwestorów. Drugą sesję z rzędu obroty na całym rynku bez problemu przebiły poziom 1 mld zł, co jest najlepszym dowodem, że znowu na naszym parkiecie mamy do czynienia z poważnym kapitałem, najprawdopodobniej z zagranicy. W czwartek w oczy rzucała się także siła indeksu mWIG40. W odróżnieniu od największych spółek „średniaki" przez cały dzień były nad kreską, a w trakcie notowań indeks zbliżył się nawet do poziomu 5000 pkt. Do przebicia tej bariery zabrakło mu niecałe 3 pkt.