Pierwszym z nich był Bank Pekao. Grupa jeszcze przed rozpoczęciem notowań opublikowała wyniki za 2017 r. Jej zysk netto wyniósł prawie 2,5 mld zł i tym samym okazał się lepszy o 9 proc. niż w 2016 r. Na tym jednak dobre wiadomości się nie skończyły. Przedstawiciele banku zasygnalizowali, że chcą, aby 100 proc. zysku trafiło do akcjonariuszy w formie dywidendy, i jak się okazało, były to wystarczające argumenty do kupowania akcji banku. Jego walory drożały już na początku dnia ponad 3 proc., co przełożyło się także na notowania indeksu WIG20. Ten od początku dnia zyskiwał około 0,5 proc., nie zważając nawet na to, że inne rynki notowały we wtorek jedynie symboliczne zmiany. Brak ruchu w Europie, a także pusty kalendarz makroekonomiczny rodziły zagrożenie, że i nasz rynek pogrąży się w marazmie. Odsiecz przyszła jednak ze strony PKN Orlen oraz Lotosu. Po południu rynek obiegła informacja o tym, że Orlen kupi akcje Lotosu, co oczywiście musiało odbić się szerokim echem. Akcje obu firm zaczęły wyraźnie zyskiwać na wartości. W połączeniu ze zwyżkami utrzymującymi się na walorach Banku Pekao było więc pewne, że indeks WIG20 zakończy notowania nad kreską. Nie przeszkodziły mu w tym nawet spadki z początku notowań na Wall Street. Ostatecznie indeks 20 największych firm naszego parkietu zyskał 0,53 proc. Towarzyszyły temu stosunkowo wysokie obroty, które zbliżyły się do 1 mld zł.

Większa aktywność inwestorów oraz wzrost głównego indeksu oczywiście cieszy, ale tak jak wspomniałem na początku, była to głównie zasługa trzech firm. Dlatego do wtorkowego ruchu należy podchodzić z ostrożnością. Dopiero jeśli siłę byków uda się utrzymać w kolejnych dniach będzie można mówić o prawdziwym wyjściu z marazmu, który towarzyszył nam ostatnio.