Po pierwsze mieliśmy do czynienia z szybkim i mocnym wzrostem rentowności obligacji USA oraz rekordowo niską zmiennością. Po drugie z jednej strony mamy cały czas bardzo dobre dane makroekonomiczne z gospodarek. Z drugiej jednak część wskaźników, takich jak np. PMI, jest na bardzo wysokich poziomach i co istotniejsze, ostatnie odczyty np. z Niemiec czy Francji pokazują ich niewielki spadek. To oznacza, że gospodarki nadal rosną, ale tempo wzrostu nieco osłabło (kolejne odczyty wskażą, czy przejściowo). Po trzecie stanowisko nowego szefa Fedu wskazało na możliwość dokonania czterech, a nie trzech, jak do tej pory oczekiwano, podwyżek stóp w 2018 r. Po czwarte wzrostowi indeksów nie sprzyja groźba wojen handlowych, jaka pojawiła się po ogłoszeniu przez prezydenta USA wprowadzenia ceł na stal i aluminium. Faktyczne zastosowanie tego instrumentu wpłynęłoby negatywnie zarówno na gospodarkę USA, jak i krajów UE, a także emerging markets. Przy czym im więcej artykułów byłoby objętych cłami, tym poważniejsze byłyby skutki dla gospodarek i handlu światowego. Na koniec powróciło ryzyko polityczne związane np. z wynikami wyborów we Włoszech i możliwością stworzenia rządu.
Jeśli chociaż część z powyższych czynników się nie zmaterializuje, to jest duża szansa, że rynki po tymczasowych turbulencjach będą mogły powrócić do zwyżek. ¶