Podobnie było w środę. Właściwie od samego początku handlu WIG20 zniżkował. Minimum sesji wypadło niemal w połowie sesji, na 2130 pkt. Ostatecznie jednak sporą część strat udało się odrobić i ostatecznie WIG20 stracił tylko 10 pkt, czyli spadł o 0,5 proc. O ile więc w poprzednich dniach to kupujący byli raczej skutecznie powstrzymywani przez sprzedających, o tyle w środę ta sytuacja się odwróciła. Widać po tym, jak niezdecydowani są w tym momencie inwestorzy. Obrazuje to również niski poziom obrotu akcjami największych spółek. Za środową słabość blue chips w dużej mierze odpowiedzialne są banki, jednak najbardziej spadły notowania Eurocashu, PKN Orlen oraz PGE. Z kolei najchętniej inwestorzy kupowali akcje PZU, które od dłuższego czasu starają się przebić poziom 39 zł, ale jak na razie nieskutecznie. Walka w tym punkcie trwa już jednak od kilku dobrych tygodni – widać, że kurs znajduje się w bardzo ciekawym punkcie. Mówiąc o spadkach największych spółek, trzeba podkreślić również środowe umocnienie dolara. Po południu amerykańska waluta znów pukała do majowych maksimów.

Kolejny dzień z rzędu spadały notowania małych spółek. W porównaniu z początkiem czerwca sWIG80 jest już ponad 9 proc. niżej, zatem wyprzedaż w tej grupie spółek zdecydowanie przyspieszyła. Stopniowo maleją jednak obroty. Może to być wskazówką, że jest coraz mniej chętnych do sprzedaży, ale marne to pocieszenie. Tym bardziej że do jakiegoś poważniejszego wsparcia indeksowi sWIG80 jeszcze sporo brakuje. W środę w tej grupie najbardziej spadały ATM Grupa, Stelmet i Toya.

Jedynie mWIG40 kończył dzień z dodatnim wynikiem. Zaważyły o tym mocne zwyżki Medicalgorithmics, Dino Polska oraz GPW. Spadki mWIG40 jak na razie zatem zostały zatrzymane na wsparciach z grudnia 2016 r. ¶