Zaczęło się oczywiście od zniżki i po godzinie handlu WIG20 tracił około 1,7 proc. Kolejne godziny nie przynosiły już większych wahań, a indeks dużych spółek utrzymywał się w strefie między 2105 a 2115 pkt. Do silniejszego ruchu doszło po starcie sesji w Stanach Zjednoczonych. S&P zaczął od zniżki o ponad 2 proc., co jeszcze bardziej rozsierdziło niedźwiedzie na giełdach Starego Kontynentu. Ostatecznie WIG20 stracił tylko w piątek 2,8 proc., co daje 5,2 proc. zniżki w ciągu tygodnia. W poniedziałek startować będziemy z poziomu 2083 pkt, zatem pierwszą przeszkodą podczas ewentualnego odbicia będzie pułap na 2100 pkt. Jednak po takim tygodniu w poniedziałek pewnie mało kto będzie miał ochotę na zakupy i raczej warto poszukać punktów wsparcia. Warto zauważyć, że WIG20 znajduje się teraz w miejscu, w którym poprzednio był na przełomie stycznia i lutego poprzedniego roku. O ile więc nie uda się szybko wrócić nad poziom 2100 pkt, to droga do 2000 pkt (szczyt z 2016 r.) stoi przed niedźwiedziami szerokim otworem.
Byki skapitulowały także w przypadku średnich oraz małych spółek. mWIG40 ustanowił nowe minima w cenach zamknięcia, co jednocześnie oznacza, że od początku tego roku spadł już o ponad 21 proc. i wrócił do poziomów z sierpnia 2016 r. sWIG80 również kończył dzień spadkiem, czyli także jest w obecnej bessie na najniższych poziomach w cenach zamknięcia. Ostatni raz sWIG80 był tu gdzie teraz w maju w 2013 r. Wynik od początku roku to już ponad 25 proc. straty.
Oczywiście za sprawą sytuacji za oceanem w piątek zniżkowały także inne europejskie giełdy, jednak akurat WIG20 należał do tych najsłabszych. ¶