Zamiast podwyżek mają być... obniżki. Pierwsza już być może nawet w lipcu – jeśli wierzyć notowaniom kontraktów terminowych. A do końca roku przynajmniej dwie.

Co to mogłoby oznaczać dla rynków? Czy podpowiedzi można znaleźć w przeszłości? W wersji pesymistycznej obniżka byłaby przyznaniem przez Fed, że z gospodarką jest coraz bardziej krucho. Tak właśnie było w ostatnich dwóch przypadkach (2007, 2001, wcześniej też 1989), kiedy cięcia stóp były reakcją na pogarszającą się koniunkturę, ale nie zdołały już zatrzymać nadciągającej recesji (było po prostu za późno). Ale były też takie obniżki, które zdołały wydłużyć ekspansję gospodarczą (1998, 1995, 1984).

W zależności od jednego z tych dwóch scenariuszy rozwój wydarzeń na giełdach był... zupełnie rozbieżny. Albo bessa (bo recesja), albo... hossa (bo ciąg dalszy ekspansji). Na tym etapie jest ciągle za wcześnie by przesądzić, który scenariusz się realizuje. Wiele będzie zależało od tego, w jakim kierunku podążą choćby wojny handlowe, które stanowią poważny czynnik ryzyka dla globalnej gospodarki.

Jak wynika z analizy Pictet WM, o wiele więcej można powiedzieć na temat rynku obligacji. Niezależnie od wybranego scenariusza, w pierwszych kilku miesiącach po pierwszej obniżce stóp rentowności obligacji w USA podążały zazwyczaj w dół (a ceny – w górę). ¶