Kamil Cisowski, analityk DI Xelion
Wtorkowa sesja była w Europie jedną z najgorszych w ostatnich tygodniach. DAX spadł o 2,2%, CAC40 o 1,6%, pozostałe indeksy na kontynencie z wyjątkiem FTSE100 notowały straty na podobnych poziomach. Bardzo zły odczyt wstępnego francuskiego PKB w 2Q2019 jest zapewne preludium do dzisiejszych danych dla całej strefy euro. Osiągnięcie poziomu zbieżnego z konsensusem analityków (0,2% k/k, 1,0% r/r) byłoby dużym sukcesem, ale jest co najmniej wątpliwe po takich informacjach znad Sekwany.
Złe informacje nie kończyły się na danych makro, w zakresie publikacji raportów poszło nie tak właściwie wszystko co mogło, ze szczególnym uwzględnieniem wyników Lufthansy i Bayeru, spółek, które były wczoraj liderami spadków wśród komponentów DAX (pierwsza z nich traciła 6,4%, a druga 3,6%). Na tle reszty kontynentu Warszawa nie wyglądała źle – WIG20 spadł o 1%, a mWIG40 i sWIG80 o 0,3%, ale jest to oczywiście niewielkie pocieszenie. Prezydent Trump robi co może, by rozmowy w Szanghaju zakończyły się brakiem jakichkolwiek postępów. Wczoraj opublikował serię tweetów na temat braku wiarygodności chińskich partnerów, odnosząc się do tego, że nie kupują oni więcej amerykańskich surowców rolnych wbrew temu, do czego rzekomo zobowiązali się w Osace. Amerykańska giełda nie przejęła się tym szczególnie, podobnie jak burzą w Europie, a spadki na amerykańskich indeksach były minimalne – S&P500 i NASDAQ straciły odpowiednio 0,3% oraz 0,2%.
Z większymi ruchami inwestorzy chcieli zapewne zaczekać do dzisiejszego posiedzenia Fed i pierwszej w tej dekadzie obniżki stóp procentowych, a także do raportu Apple. Gigant z Cupertino postawił J.Powell'owi i spółce poprzeczkę niezwykle wysoko. Wprawdzie w Chinach odnotowano spadek przychodów z 9,5 mld USD do 9,2 mld USD, ale był on zdecydowanie mniejszy niż można się było spodziewać. Po raz pierwszy od lat sprzedaż iPhone'ów wygenerowała poniżej 50% przychodów spółki, a ich sprzedaż spadała o 12% r/r, ale w kontekście świetnych wyników w innych gałęziach działalności Tim Cook wypadł bardzo przekonująco twierdząc, że strategia uniezależniania firmy od jednego produktu zaczyna działać. Apple zaskoczyło niespodziewanym wzrostem przychodów (symbolicznym, o 1% r/r), ale przede wszystkim forward guidance na przyszły kwartał. Zapowiedziano, że sprzedaż wyniesie od 61 do 64 mld USD, podczas gdy analitycy oceniali, że będzie ona zbieżna z dolną granicą tego przedziału. Akcje spółki rosły w handlu posesyjnym o 4,5% i stworzą dziś bufor bezpieczeństwa dla amerykańskich indeksów.
Nie pomaga to w niczym Azji, gdzie indeksy znalazły się na sześciotygodniowych minimach, reagując na słowa amerykańskiego prezydenta wyraźnie silniej niż NYSE. Nikkei traci w momencie pisania komentarza 0,9%, spadki w Hong Kongu przekraczają 1,3%. Problemem dla rynków wschodzących ponownie staje się silny dolar, słabość euro i funta brytyjskiego wywiera presję także na pozostałe dolarowe pary walutowe. Mimo to początek sesji w Europie powinien należeć raczej do byków, w czym poza optymizmem wokół Apple pomogą na pewno dobre wyniki Airbusa. Końcówka może być bardzo nerwowa, w miarę jak rosły będą uzasadnione naszym zdaniem obawy, że stopy zostaną obniżone dziś o 25 pb, niekoniecznie jednogłośnie (E. George i E.Rosengren nie wydają się przekonani do luzowania już teraz), a forward guidance może sugerować raczej jeden dodatkowy ruch w tym roku, a nie dwa wycenione przez rynek.
Piotr Neidek, analityk techniczny DM mBanku
Oderwanie prawa do dywidendy z największego polskiego banku doprowadziło do niskiego otwarcia się indeksu blue chips. Powstała luka hossy została jednak domknięta, jednakże poniedziałkowe minimum okazało się zbyt ciężkim poziomem do pokonania dla warszawskich byków i po dotarciu do 2282, ponownie pojawiła się podaż. Głównym winowajcą okazał się PKO BP, mianowicie po porannej próbie wyciągnięcia notowań banku na północ, z każdą kolejną godziną handlu notowania ww. spółki pokonywały nowe wsparcia. Biorąc pod uwagę wykres nieuwzględniający dywidend okazuje się, że wczoraj PKO BP przedostało się pod dzienną dwusetkę a jak pokazuje historia po takim sygnale niedźwiedzie nadal były wysoce aktywne. Wczoraj pod presją podaży znalazły się także takie tuzy jak KGHM czy PZU i chociaż skala deprecjacji tego drugiego nie była tak pokaźna jak dzień wcześniej, to jednak sygnały sprzedaży jakie pojawiły się w ostatnich dniach ostrzegają przed dalszą przeceną ubezpieczeniowego tuza. Sytuacja techniczna po wczorajszej sesji indeksu WIG20 nie uległa zatem poprawie i nadal obecne są sygnały typu SELL. Zasięg spadków po aktywacji G&R wskazuje na ruch w kierunku 2222 a poniedziałkowe przerwanie MA200_d dodaje wigoru niedźwiedziom, które lokalnie mają prawo wykonać krok w tył. To mogłoby oznaczać, że po kilku dniach ciężkiej pracy mają prawo wycofać się do oporowej strefy przebiegającej 2285 – 2295 punktów. Ratunkiem dla byków byłoby wypchnięcie indeksu dwudziestu największych spółek ponad 30 oczek wyżej, co jednak może okazać się zadaniem dosyć trudnym.