Przez długie miesiące fundusze obligacji korporacyjnych borykały się z odpływem kapitału. Czy ten problem dotknął też rynek private debt?
Tak, niestety również doświadczamy tego zjawiska. Rynek private debt funkcjonuje w Polsce w oparciu o fundusze inwestycyjne, w których dominują inwestorzy indywidualni, więc nastawienie do tej formy inwestowania wpływa także na segment rynku, w którym operujemy. Ale jednocześnie warto powiedzieć, że w porównaniu z rokiem ubiegłym napływy do funduszy private debt są wyraźnie lepsze, więc mamy uzasadnione nadzieje na rychłą zmianę trendu. Inwestorzy indywidualni są najbardziej wrażliwi na informacje o stopach zwrotu, więc sukcesywne przebijanie się z pozytywnym przekazem pomoże nam przyciągnąć kolejnych inwestorów.
W ubiegłym roku private debt był pewną opcją na walkę z inflacją, szczególnie w kontekście słabego rynku akcji. Rynek akcji złapał jednak w październiku dno, indeksy mocno odbiły, stopy zwrotu są coraz bardziej imponujące. Czy to przeszkadza wam w pozyskiwaniu klientów?
Nie ścigamy się z rynkiem akcji na stopy zwrotu. Nie mam wątpliwości, że w przypadku większości inwestorów racjonalne jest inwestowanie zarówno w ryzyko kredytowe, na przykład poprzez fundusze private debt, jak i w rynek akcji. Ubiegły rok stanowił bolesną lekcję, że można doznać istotnych strat w jednym czasie zarówno na akcjach, jak i obligacjach skarbowych. Z tej perspektywy tym bardziej się cieszę, że pomimo tak niesprzyjających warunków rynkowych udało nam się wypracować dodatnie stopy zwrotu we wszystkich zarządzanych funduszach, sięgające w niektórych przypadkach kilkunastu procent. To był bardzo praktyczny przykład, jak wysokie kupony odsetkowe, które otrzymujemy w zamian za podejmowane ryzyko kredytowe, są w stanie skutecznie amortyzować zmiany cen samych instrumentów. Uważam, że portfele polskich inwestorów są drastycznie niedoreprezentowane, jeśli chodzi o ryzyko kredytowe, stąd też nie obawiam się, że dobra koniunktura na rynku akcji i wysokie stopy zwrotu miałyby stanowić faktyczną konkurencję. Wręcz przeciwnie, wysokie stopy zwrotu z rynku akcji powinny sprzyjać szerszej akceptacji ryzyka i wyjścia poza krąg depozytów czy obligacji skarbowych. Wierzę, że przy merytorycznych analizach i decyzjach dotyczących alokacji portfela znalazłoby się miejsce na ryzyko kredytowe, w tym inwestycje typu private debt.
Co dzisiaj oferuje więc rynek private debt, jakie macie argumenty?