Oprocentowanie polskich obligacji rosło (ceny spadały) zarówno w poniedziałek, jak i we wtorek, w reakcji na zapowiedzi rządzących.
Drastyczna kuracja
Jeszcze nie tak dawno zarządzający mówili o możliwej, niewielkiej obniżce stóp procentowych przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi, ale dziś jest już jasne, że RPP na taki krok się nie zdecyduje. Przyznał to niejako Adam Glapiński, prezes NBP na zeszłotygodniowej konferencji po posiedzeniu RPP, stwierdzając, że dyskusja może dziś dotyczyć raczej podwyżek stóp procentowy niż ich obniżek. Rynek obligacji zachowywał jednak spokój do piątku. Początek tego tygodnia przynosi wyraźne zwyżki rentowności papierów skarbowych. W piątek na zamknięciu oprocentowanie obligacji dziesięcioletnich sięgało 5,74 proc., będąc bardzo blisko tegorocznych dołków. W poniedziałek dochodowość papierów dziesięcioletnich rosła o 12 pkt baz., a we wtorek o kolejne 11 pkt baz. W efekcie po południu oprocentowanie sięgało 5,95 proc. W weekend partia rządząca zapowiedziała m.in. podwyższenie świadczenia 500+ do 800 zł od początku 2024 r.
– Podczas ostatniej konferencji prasowej prezes NBP dość optymistycznie wypowiadał się co do perspektyw dalszego spadku inflacji, która zgodnie z oczekiwaniami może kierować się w okolice 6–7 proc. pod koniec bieżącego roku. Realizacja tego scenariusza mogłaby potencjalnie otworzyć w Radzie dyskusję o rozpoczęciu cyklu obniżek stóp procentowych już w IV kwartale. Niestety, wydaje się, że te niedawne dywagacje będzie należało odłożyć na półkę – komentuje Fryderyk Krawczyk, dyrektor departamentu zarządzania aktywami, VIG/C-Quadrat TFI.
Jak przyznaje, dynamika wydarzeń ostatnich dni pokazuje, że malowany przez przewodniczącego RPP obraz całkowicie rozmija się z realiami gospodarczymi. – Niespodziewana ofensywa rządowa oraz dodatkowe zapowiedzi wyborcze w środowisku podwyższonej inflacji dokładają dodatkowy impuls fiskalny, który szacowany jest na 1 proc. PKB. Program pojawia się w środowisku kurczących się realnych dochodów, co prędzej czy później doprowadziłoby do redukcji konsumpcji, a co za tym idzie ograniczenia inflacji. Jednak prawdopodobnie „nowe środki” bardzo szybko zostaną wydatkowane – przewiduje Krawczyk. – W obecnym otoczeniu nie wróży to zbyt dobrze długoterminowemu trendowi dezinflacji. Dodatkowo ostatni odczyt PKB pokazuje, że polska gospodarka radzi sobie świetnie, a spowolnienie było tylko chwilowe i nie zostawiło zbyt głębokich blizn – zauważa ekspert VIG/C-Quadrat TFI.