W tym roku minęło 10 lat od szczytu ostatniej hossy. Dla zarządzających Opoka TFI to okazja do zastanowienia się nad tym, czego mogą się spodziewać inwestorzy w nadchodzącej dekadzie, czyli latach 2018–2027.
10 tez na 10 lat
– Z drogi, na którą wkroczyły banki centralne, nie ma już odwrotu. Problem polega na tym, że dziesięć lat temu stopy procentowe w USA były na poziomie 6–7 proc., a bilanse banków centralnych znacznie mniej rozdmuchane. Teraz stopy procentowe są realnie zerowe lub ujemne, a światowe zadłużenie wzrosło przez ostatnie 10 lat o 100 proc. – wymienia Maciej Żukowski, wiceprezes Opoki.
To stwarza nie tylko realne ryzyko hiperinflacji, ale również niebezpieczeństwo sięgania w celach stabilizacyjnych nie tylko po narzędzia polityki pieniężnej, ale i fiskalnej. – Uważamy, że rozwiązania zbliżone do sposobu, w jaki Cypr poradził sobie z problemami sektora bankowego (nacjonalizacją depozytów klientów – red.), mogą się stać znacznie powszechniejsze – twierdzi Tomasz Tarczyński, prezes Opoki TFI.
Idealnymi chłopcami do bicia dla rządów – znacznie lepszymi niż zwykli obywatele – są spółki technologiczne FAANG (Facebook, Apple, Amazon, Netflix, Google), które często są monopolistami, łatwo je oskarżyć o zabieranie miejsc pracy i niszczenie lokalnej przedsiębiorczości. – Do tego są one rekordowo wysoko wyceniane. Nie zdziwi nas, jeżeli ich wyceny w ciągu najbliższej dekady znajdą się kilkadziesiąt procent niżej niż obecnie – prognozuje Tarczyński i pyta retorycznie: – Co lepiej teraz kupić – rekordowo drogie spółki technologiczne czy tanie złoto? Pytanie aktualne do czasu następnej bańki na rynku metali szlachetnych. Ale do niej jeszcze długa droga.
Kiedy umacnia się złoto, traci dolar, co oznacza, że w latach 2018–2027 euro i akcje rynków wschodzących w pewnym momencie znajdą się znacznie wyżej niż dziś. – Hossę emerging markets niewątpliwie mogą przerwać Chiny, gdzie mamy do czynienia z gigantyczną bańką zadłużenia. Firmy w Państwie Środka są nierentowne, a ich zadłużenie coraz wyższe – wskazuje Żukowski.