Złoto próbuje się wyrwać z uścisku podaży. Jeszcze pod koniec marca notowania kruszcu zjechały w okolice ważnego wsparcia, znajdującego się przy poziomie około 1690 USD za uncję. Jego przełamanie otworzyłoby drogę do dalszych spadków, nawet w rejony psychologicznego poziomu 1600 USD za uncję. Byki po raz kolejny jednak się zmobilizowały. Wsparcie zostało odrobione, a złoto dynamicznie zaczęło odrabiać wcześniejsze straty.
Ważny dolar
W ciągu kilku dni cena złota podskoczyła o ponad 50 dolarów, docierając w okolice 1750–1760 USD. Można więc mówić, że notowania szlachetnego metalu poruszają się od bandy do bandy – we wspomnianym rejonie mamy bowiem do czynienia z ważnym oporem. Tego oporu, przynajmniej na razie, nie udało się sforsować.
– Spadek notowań złota nie jest zaskoczeniem dla inwestorów, biorąc pod uwagę uwarunkowania techniczne na wykresie tego surowca. W drugiej połowie poprzedniego tygodnia ceny złota dotarły do ważnego poziomu oporu, czyli okolic 1760 USD za uncję. Reakcja podaży była więc w tym rejonie oczekiwana – wskazuje Dorota Sierakowska, analityk DM BOŚ.
Jak zauważa, wydarzenia na rynku metali szlachetnych nierozerwalnie związane są z tym, co dzieje się na rynku walutowym. Odbicie złota powiązane było m.in. ze spadkiem wartości dolara. I tutaj jednak w ostatnich dniach doszło do zmian. – Osunięciu się notowań złota w dół sprzyja sytuacja na wykresie amerykańskiego dolara. Od piątku notowania dolara rosną, korygując niedawne, trwające półtora tygodnia, zniżki – wskazuje Sierakowska.