Zaproszenie rozesłano pod koniec marca. Lista adresatów obejmowała wszystkie liczące się instytucje. Zarząd miałby wybrać do dalszych negocjacji trzy banki: Goldman Sachs, J. P. Morgan oraz Morgan Stanley. – Bez komentarza – mówi Izabela Świderek-Kowalczyk, rzeczniczka PKO BP. Ustaliliśmy, że choć to z tymi bankami zarząd będzie prowadził rozmowy, pozostali uczestnicy na razie nie zostali poinformowani o wykluczeniu z postępowania. Być może władze banku trzymają niektóre z tych instytucji w odwodzie.

Rozstrzygnięcie powinno nastąpić szybko, bo memorandum, które otrzymali potencjalni doradcy, zakłada bardzo krótkie terminy. Do oferty miałoby dojść najpóźniej w drugiej połowie lipca. Część papierów przewidziana jest do sprzedaży na rynku amerykańskim, a tamtejsze prawo nakazuje, by oferta odbyła się w ciągu 135 dni od daty publikacji wyników.

Dlaczego akcje miałyby być zaoferowane inwestorom w USA? Według naszych informacji ma to być oferta z prawem poboru dla obecnych akcjonariuszy, a wśród nich są podmioty z USA. Oferta z prawem poboru może dziwić, bo objąć akcje w imieniu Skarbu Państwa (ma 51 proc. udziałów) ma Bank Gospodarstwa Krajowego. SP może jednak odsprzedać prawa poboru BGK.

Wartość samej oferty ma nawet przekroczyć 5 mld zł. Od tej kwoty doradca pobierze prowizję. Przez udział Skarbu Państwa emisja akcji w połowie jest gwarantowana, ale ze względu na trudną sytuację na rynkach, prowizje wynoszą obecnie ok. 2 proc. Oznacza to, że doradca może zgarnąć 50–60 mln zł (od części, której nabywcą nie będzie BGK).

Przy ofercie z prawem poboru potrzebne są duże zespoły (np. ze względu na współpracę z KDPW), a podmioty z listy mają w Polsce po jednym przedstawicielu. Do części z nich (Goldman Sachs i J. P. Morgan) miał ostatnio zastrzeżenia resort skarbu oraz wicepremier Waldemar Pawlak. Chodziło o podejrzenia, że instytucje te przyczyniły się do spadku kursu złotego.