W Chinach wytwarzana jest np. odzież dla marek giełdowej spółki LPP czy wyroby skórzane dla przymierzającej się do debiutu na GPW firmy Wittchen.
Teraz na chiński rynek spogląda największy polski producent jednośladów – Grupa Arkus & Romet. Co prawda firma miałaby niewielkie szanse wejścia na chiński rynek z rowerami, ale mogłaby zainteresować Chińczyków pojazdem elektrycznym. Jego prototyp przechodzi właśnie homologacje. Popularność takich pojazdów w Chinach jest znacznie większa niż w Europie.
Na rozszerzenie współpracy z chińskimi firmami liczy także Amica Wronki, sprowadzająca z Chin komponenty do produkcji sprzętu AGD. – To perspektywiczna współpraca – podkreśla prezes Jacek Rutkowski. Ale zwraca uwagę na zagrożenia, z jakimi polskie firmy muszą się na tamtejszym rynku liczyć: to inflacja, aprecjacja juana i wzrost płac, mogące osłabiać konkurencyjność chińskich dostawców. – Przyszłość naszej współpracy z firmami chińskimi będzie zależała od tego, jak ukształtują się relacje pomiędzy szansami a zagrożeniami dla naszego biznesu – twierdzi Rutkowski.
Według wiceprezesa giełdowej spółki Mercor (sprowadza z Chin komponenty do produkcji drzwi ognioodpornych) Grzegorza Lisewskiego, zagrożeniem jest także brak wiedzy i doświadczenia firm wchodzących na chiński rynek oraz kwestia ochrony własności intelektualnej. Ważne jest także zwiększenie bezpieczeństwa transakcji finansowych.
Rolę przewodnika dla spółek wchodzących na chiński rynek proponuje tymczasem Bank HSBC, który zorganizował misję gospodarczą europejskich firm do Chin. – Chcemy nie tylko dostarczać rozwiązań finansowych, ale również służyć pomocą w sprawach nie związanych z czystym finansowaniem – zapowiada Andrzej Puta, dyrektor departamentu finansowania handlu HSBC Bank Polska.