– W minionym miesiącu mieliśmy jednak rozliczenie wezwań na Pelion i Uniwheels, w wyniku których OFE mogły otrzymać nawet do 900 mln zł. Nie wliczając wezwań fundusze mogły kupić na GPW akcje o wartości ok. 200 mln zł – zastrzega Maciej Marcinowski, analityk Trigona.
Jakby nie liczyć, OFE w tym roku kupiły na GPW mniej akcji niż fundusze inwestycyjne – za ok. 100 mln zł netto wobec ok. 700 mln zł netto. – Czasy, kiedy OFE miały 11–12 mld zł napływów netto rocznie, bezpowrotnie minęły. Nic dziwnego, że to fundusze inwestycyjne stopniowo przejmują rolę największego inwestora instytucjonalnego na warszawskiej giełdzie – nie ukrywa Adam Gola, prezes Pocztylion Arka PTE.
Dobrze, że OFE w ogóle kupują akcje, biorąc pod uwagę, że co miesiąc muszą stawić czoła odpływom netto przez mechanizm tzw. suwaka (stopniowego przekazywania do ZUS pieniędzy osób, które wkrótce przejdą na emeryturę). – To hossa sprawia, że OFE mają za co kupować akcje – tłumaczy Gola. – My jesteśmy małym OFE (3,2 mld zł aktywów na koniec maja – red.), a z samego wzrostu wartości instrumentów finansowych w portfelu, przybyło nam w tym roku ok. 0,5 mld zł. Mechanizm suwaka sprawia, że co miesiąc OFE oddają do ZUS o ponad 300 mln zł więcej niż od niego dostają, mają więc ciągły odpływ kapitału. Jednocześnie jednak mogą sprzedawać akcje, które bardzo podrożały, i kupować nowe papiery. To dlatego, mimo odpływu kapitału netto, są miesiące, kiedy OFE zdecydowanie więcej kupują, niż sprzedają na GPW – wyjaśnia Gola.
Czy w związku z tym, przed dużym IPO, fundusze „robią miejsce" na akcje giełdowego debiutanta, sprzedając udziały konkurentów już notowanych na GPW? – Nie potwierdzam – mówi Gola. - Przy małym IPO takiego efektu nie widać, ale im większa oferta, tym większe szanse, że coś takiego zaobserwujemy – uważa z kolei Jarosław Lis, zarządzający BPH TFI. – Przy bardzo dużej ofercie Dino Polska, opiewającej na 1,6 mld zł, słabość notowanego już konkurenta – Eurocashu, można tłumaczyć właśnie „robieniem miejsca" w portfelach – wspomina Lis.