Wygląda na to, że nasz rynek dobrze się czuje w gronie rynków rozwiniętych. W poniedziałek mieliśmy zwyżki, we wtorek też dominował kolor zielony. Czy to jest właśnie pokłosiem awansu?
Ciężko powiedzieć. Myślę, że to nie jest wydarzenie, które przełoży się na wielki popyt na giełdzie, nie spadnie także deszcz dolarów na nasz rynek. Ogólnie jednak jest to pozytywne wydarzenie.
Czy bycie rynkiem rozwiniętym to faktycznie dobra informacja dla nas? Opinie na ten temat są podzielone.
Jeśli spojrzymy krótkoterminowo, to dla naszej giełdy jest więcej wyzwań niż pozytywów. Nasz udział w indeksie rynków rozwiniętych jest zdecydowanie mniejszy niż w przypadku rynków rozwijających się. W jakimś stopniu łatwiej będzie więc nas pominąć. W przypadku niektórych spółek pokrycie analityczne i zainteresowanie inwestorów może być mniejsze, zwłaszcza na początku. Jest to więc spore wyzwanie również dla spółek, które weszły do indeksu rynków rozwiniętych, aby w tym początkowym okresie były aktywniejsze, spotykały się z inwestorami, pokazywały się. W dłuższym okresie wydaje mi się jednak, że przeważają pozytywy. Przede wszystkim zakwalifikowanie Polski do grona rynków rozwiniętych to pewnego rodzaju nagroda, prestiż i większa reputacja. Na początku funkcjonowania naszego rynku mało kto marzył o takim wydarzeniu. Rynek kapitałowy został jednak doceniony, mimo że przecież przeżywał swoje wzloty i upadki. Poza tym pamiętajmy, że aby dołączyć do grona rynków rozwiniętych, trzeba było spełnić szereg kryteriów, głównie związanych z rynkiem kapitałowym. Docenienie naszego rynku ma więc znaczenie i myślę, że jest to ważne nie tylko dla samej giełdy, ale także postrzegania Polski jako miejsca do inwestycji. Jeśli bowiem powoli wśród inwestorów będzie gruntowało się poczucie, że Polska jest wśród elity, to powinno to pozytywnie wpływać na postrzeganie kraju jako miejsca do lokowania pieniędzy. Myślę więc, że w dłuższym okresie wyzwania krótkoterminowe, z jakimi będzie musiał zmierzyć się rynek kapitałowy, będą ustępować korzyściom.