Niektóre giełdy w Europie zdecydowały się na czasowy zakaz tzw. krótkiej sprzedaży. W Warszawie ważą się jej losy. W poniedziałek z apelem o podjęcie takiej decyzji wystąpił zarząd obuwniczej grupy CCC. Nie ma zbyt silnego wsparcia w rynku.
ETF-y utrudniają nadzór
Pod apelem CCC podpisał się wiceprezes Karol Półtorak. Nie przedstawił argumentów innych niż te, że inne rynki zdecydowały się na taki krok.
Krótka sprzedaż to formuła polegają na tym, że inwestor „pożycza" akcje, sprzedaje je, licząc na dalszy spadek notowań i odkupienie po niższej cenie. Ta różnica, pomniejszona o koszty transakcyjne, to jego zysk. W okresie silnych spadków, takich jak okres epidemii, sprzedaż akcji przez grających na krótko pogłębiać może i tak już zdołowane przez epidemię notowania.
We wtorek o czasowym zawieszeniu krótkiej sprzedaży na akcjach zdecydowano we Francji (92 pozycje), Belgii (20), Hiszpanii (33) i we Włoszech (84) – poinformowała agencja Reuters. – We wszystkich krajach UE to regulator rynku decyduje o ewentualnym wstrzymaniu krótkiej sprzedaży. Kwestia ta jest monitorowana i koordynowana przez Europejski Urząd Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych. GPW pozostaje w stałym kontakcie w tej sprawie z KNF – odsyła nas biuro prasowe warszawskiej giełdy.
– Urząd KNF monitoruje na bieżąco sytuację na polskim rynku kapitałowym i w razie potrzeby będzie podejmować adekwatne decyzje zgodnie ze swoją właściwością. Zwracamy uwagę, że od poniedziałku weszły w życie nowe obowiązki informacyjne dotyczące notyfikacji pozycji krótkich netto, które umożliwiają UKNF odpowiednią analizę sytuacji – mówi Jacek Barszczewski, rzecznik UKNF.