Popularność obligacji oszczędnościowych – czyli obligacji skarbowych przeznaczonych dla inwestorów indywidualnych - rośnie skokowo już od lat, a każdy kolejny rok przynosi rekordy. W 2020 r. inwestorzy indywidualni przeznaczyli na te papiery 28 mld zł, o ponad połowę więcej niż w 2019 r. W tym roku szczęść miesięcy wystarczyło, aby Ministerstwo Finansów sprzedało obligacje za blisko 21,5 mld zł.
W samym czerwcu, jak podało w środę Ministerstwo Finansów, sprzedaż obligacji oszczędnościowych wyniosła blisko 3,7 mld zł. To wprawdzie nieco mniej niż w poprzednich trzech miesiącach, ale i tak jest to piąty wynik w historii. Rekord sprzedaży, na poziomie 5,4 mld zł, padł w kwietniu ub.r., w ostatnim miesiącu przed zapowiedzianą przez MF obniżką oprocentowania tych papierów w reakcji na obniżki stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej.
Sprzedaż obligacji skarbowych jest raportowana w ujęciu brutto, tzn. z uwzględnieniem operacji zamiany. Netto sprzedaż tych papierów wyniosła w czerwcu niespełna 2,8 mld zł, po niemal 3 mld zł w maju.
Od czasu, gdy MF obniżyło oprocentowanie obligacji, RPP dokonała jeszcze jednej obniżki stopy referencyjnej NBP (z 0,5 do 0,1 proc.). Resort finansów na to już nie zareagował. Efekt jest taki, że od wiosny ub.r. największą popularnością wśród inwestorów cieszą się stale obligacje trzymiesięczne (OTS). Choć ich oprocentowanie wynosi zaledwie 0,5 proc., a w ujęciu realnym – czyli po uwzględnieniu inflacji, która w czerwcu wyniosła 4,4 proc. rocznie – jest głęboko ujemne, to są one traktowane jako atrakcyjna alternatywa dla lokat bankowych. W czerwcu ich udział w całkowitej sprzedaży obligacji detalicznych wynosił 53,8 proc. Od 2017 r., gdy MF wprowadziło OTS do oferty, udział ten wyższy był tylko raz, w grudniu ub.r. Średnio w pierwszym półroczu br. wynosił 50 proc., w porównaniu z 37 proc. w 2020 r.
Sporym wzięciem cieszą się też obligacje czteroletnie (COI), które mają zmienne oprocentowanie powiązane z inflacją. W czerwcu odpowiadały one za 34,3 proc. sprzedaży obligacji detalicznych, podobnie jak w poprzednich miesiącach. Ale w pierwszych miesiącach 2020 r., gdy inflacja była na zbliżonym do dzisiejszego poziomie, a stopy procentowe były nieco wyższe, czterolatki miały 50-proc. udział w sprzedaży.