Dane te mogą być bogate, rozbudowane treściowo, obfitujące w liczby, wskaźniki, interpretacje. Na naszym giełdowym podwórku: coś takiego, jak raport analityczny dotyczący spółki. Czy też prospekt. Albo też każde sprawozdanie finansowe. Przedstawicieli tego gatunku jest wiele. I nazwa, której używam, mówiąc zwyczajnie o „danych”, jest zapewne nieprecyzyjna. Może tu chodzi o wielkie zbiory danych, jakoś uporządkowane według określonej, mniej lub bardziej rygorystycznie i formalnie, struktury.
Te zbiory danych otaczają nas w każdej dziedzinie życia. Pytanie, czy mamy czas i chęć je poznawać. Na ogół nie mamy, co stwierdzając, znowu ląduję na naszym rynkowym podwórku. Kto dzisiaj – ale nie tylko dzisiaj, to sceptyczne pytanie można było zadać i 20 lat temu, i wcześniej – czyta prospekty spółek. Raporty analityczne to jeszcze, jeszcze; między innymi dzięki temu, że autorzy często starają się użyć ciekawej, efektownej frazy. I często są one dobrze napisane i dobrze się je czyta. Ale to nie zmienia postaci rzeczy. Gdyby ludzie powszechnie pasjonowali się rozbudowanymi zbiorami danych, nie istniałby Instagram i wiele innych tego typu miejsc.
Jak ulał do tych okoliczności pasują informacje mające postać wybitnie zagregowaną. Takie które, owszem, wytworzone są z masy danych, ale na końcu ich przeróbki funkcjonują jako jedno zdanie, jeden wyraz, jedna liczba. W naszym świecie, inwestorów i instytucji finansowych, takim wytworem skrótu i kondensacji jest indeks giełdowy.
Indeksy są tak stare, jak giełdy. Nie są wynalazkiem nowej ery przetwarzania i konsumowania informacji. Ale mam wrażenie, że właśnie w tym czasie stały się królami informacyjnego imperium.
Do metodologii tworzenia indeksów giełdowych mam bezbrzeżny szacunek. Owszem, przez wiele lat pracy w Krajowym Depozycie Papierów Wartościowych nie miałem o nich żadnego konkretniejszego pojęcia. Kiedy uruchamialiśmy rozliczenia kontraktów terminowych na WIG20, siłą rzeczy indeks pojawiał się jako coś istotnego. Ale dopiero w GPW przekonałem się, jak bardzo ciekawe jest tworzenie metodyki indeksu, a także podejmowanie decyzji o jego składzie, udziałach spółek i ich limitowaniu, kryteriach kwalifikacji dotyczących kapitalizacji i obrotów, i tak dalej. Bo właśnie było pole do podejmowania decyzji. Sama metodyka nie wyznaczała wszystkiego jednoznacznie.