Ta niezwykła codzienność

Astarta była pierwszą ukraińską spółką debiutującą na polskiej giełdzie. Było to w roku tysiąc pięćset sto dziewięćset, kiedy to bramy perskich świątyń zamykano na guziki... nie, to nie było aż tak dawno temu, jak mówi o tym ten wierszyk, którego urywek kołacze mi w głowie od dzieciństwa. Było to w roku 2006.

Publikacja: 17.09.2023 21:00

Ludwik Sobolewski, były prezes GPW i BVB (giełda w Bukareszcie), adwokat, autor książek i publikacji

Ludwik Sobolewski, były prezes GPW i BVB (giełda w Bukareszcie), adwokat, autor książek i publikacji w mediach społecznościowych, partner w Qualia AdVisory

Foto: Fot. M.Stelmach

Spółki ze Wschodu przybywały do Warszawy. My jeździliśmy wcześniej do nich.

Na przykład w Doniecku pojawiliśmy się małą watahą. Lecieliśmy do tego miasta z Kijowa i na lotnisku Boryspol zbierała się cała ekipa. Panowało podekscytowanie i dobry nastrój. Nasze działania w regionie CEE dawały efekty i byliśmy przekonani, że w wyniku pierwszego wyjazdu na wschód Ukrainy na giełdzie warszawskiej pojawią się nowe spółki.

Drugim powodem do zadowolenia było to, że oprócz naszej małej giełdowej grupy we wspólny wojaż wybrało się kilka osób spoza GPW, w tym brokerów. Idea naszej obecności na rynkach wschodnich nabierała ciężaru.

Trzecią przyczyną zapamiętania przeze mnie tego wyjazdu było to, że w pozagiełdowej części „delegacji” magnetyzującą urodą wyróżniała się pewna Katarzyna, ale o tym wątku nie wypada pisać szerzej w gazecie poświęconej przecież zagadnieniom giełdy i inwestowania.

W Doniecku spotkałem po raz pierwszy Achmetowa, słynnego, a może sławetnego ukraińskiego oligarchę. Achmetow nic nie mówił. Tylko słuchał. Dlatego też z całego spotkania zapamiętałem jedynie to, że przed wejściem do windy ochrona poprosiła mnie i Roberta Kwiatkowskiego, abyśmy zdeponowali broń. Odpowiedź, że nie mamy żadnej broni, wywołała konsternację ochroniarzy. Konsternacja przekształciła się w podejrzliwość, gdy powtórzyliśmy z przekonaniem, że nie mamy pistoletów ani w ogóle niczego co strzela. Z wahaniem pozwolili nam przejść.

Ciekawsza okazała się rozmowa z Siergiejem Tarutą, wtedy jeszcze metalurgicznym magnatem. Taruta był zdania, że Ukraina straci niezawisłość, jeśli nie będzie miała własnej giełdy papierów wartościowych. Wtórowałem mu, zakładając, że przyszły ukraiński rynek kapitałowy przyciągnie kapitał międzynarodowy. Będzie mu potem zależało na tym, aby kraj się unowocześniał, tak aby pieniądze były bezpieczne. Przykład Polski pokazywał, że egoizm finansowy globalnych inwestorów może rzeczywiście w jakimś stopniu pomagać w reformowaniu gospodarki.

Przy Książęcej, w Sali Notowań, zawiesiliśmy zegar z nazwą Kijowa, pokazujący czas wschodnioeuropejski. Używaliśmy języka symbolicznego i w oparciu o niego tworzyliśmy nowe narracje. Zegar miał być więc czymś znacznie więcej niż zegarem

Ale to oczywiście Kijów był najważniejszym miastem ukraińskim dla polskiej giełdy.

Dla zaznaczenia tego, że idea kapitałowego mostu między Ukrainą a Polską nie jest efemerydą, potrzebowaliśmy czegoś dobitnego. Tak powstała idea utworzenia przedstawicielstwa GPW w Kijowie. Znaleźliśmy biuro, na wzgórzu, z widokiem na Stadion Republikański. Pod koniec lat 80. na tym stadionie oglądałem mecz Dynama Kijów. Związek Radziecki dyszał ostatkiem sił. Ale co tam Związek, wtedy było ważne to, że widzę na boisku Olega Błochina (Złota Piłka 1975). To był jego ostatni sezon w Dynamie.

Inauguracja przedstawicielstwa – pierwszej zagranicznej placówki GPW – była niezwykle uroczysta. Na otwarcie przyjechali Michał Chyczewski, wtedy wiceminister skarbu, i Andrzej Kremer, ówczesny wiceminister spraw zagranicznych (zginął w katastrofie smoleńskiej). Miałem przygotowane przemówienie w języku ukraińskim, ale uznałem, że wygłoszę z niego tylko kilka zdań, a resztę powiem po angielsku.

Zatrudnialiśmy świetnych ludzi. Yuriy Butsa, którego skądś wytrzasnęła Beata Jarosz. Po nim pojawił się Andriy Dubetsky. Obaj są nadal na rynku finansowym. Yuriy zajmuje się długiem publicznym Ukrainy jako wiceminister finansów, a Andriy jest na rynku krypto. Była też dziewczyna, Kateryna Strapko. Po wielu latach Kateryna, studiując i pracując w Polsce, napisze mi kilka bardzo ważnych dla mnie zdań na temat naszej dawnej współpracy. Tak ważnych, że aż nie miałem weny, jak na to ciepło odpowiedzieć, i zamiast tego napisałem: „Kateryna, jestem pełen podziwu dla Twojego polskiego, jest nienaganny!”. Po chwili przeczytałem: „Wiesz co, staram się bardzo o to, i bardzo pracuję, aby można było powiedzieć o mnie coś więcej niż to, że dobrze mówię i piszę po polsku”.

Godność, mądrość. Z tym kojarzy mi się nie tylko Kateryna, ale w ogóle ta „nasza” Ukraina.

Przy Książęcej, w Sali Notowań, zawiesiliśmy zegar z nazwą Kijowa, pokazujący czas wschodnioeuropejski. Używaliśmy języka symbolicznego i w oparciu o niego tworzyliśmy nowe narracje. Zegar miał być więc czymś znacznie więcej niż zegarem. Aby stworzyć dla niego miejsce, kazałem usunąć zegar z czasem Sydney. Australia i Sydney były ogólnie w porządku, ale nie miały nic wspólnego z realiami rynkowymi i wizją przyszłości.

Najpierw myślałem, że pod zegarem umieścimy nazwę „Kiev”, bo wydawało mi się, że jest to międzynarodowa transkrypcja nazwy miasta (cyrylicy nie chciałem mieć w świątyni polskiego kapitalizmu). Robert Kwiatkowski zawstydził mnie wtedy, mówiąc, że wersja Kiev jest świadectwem sowieckiej polityki rusyfikacji, i że przecież istnieje ukraińska wersja transkrypcji. I w ten sposób w Sali Notowań znalazł się zegar z podpisem „Kyiv”.

Felietony
Pora obudzić potencjał
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Felietony
Kurs EUR/PLN na dłużej powinien pozostać w przedziale 4,25–4,40
Felietony
A jednak może się kręcić. I to jak!
Felietony
Co i kiedy zmienia się w rozporządzeniu MAR?
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Felietony
Dolar na fali, złoty w defensywie
Felietony
Przyszłość płatności bankowych w Polsce