Energetycy zmagali się ze skutkami orkanu Eunice przez cały ostatni weekend. Po przejściu wichury w sobotę bez prądu było ponad 1,4 mln odbiorców. Energetycy nie są w stanie podać kwot naprawy linii, jednak mogą one wynieść od kilkunastu do kilkudziesięciu milionów złotych. Organizacje skupiające przedsiębiorców, jak Konfederacja Lewiatan czy Pracodawcy RP, dopiero zbierają informacje od swoich członków o skali zjawiska.
Największe szkody na liniach energetycznych dotknęły operatora sieci dystrybucyjnej na zachodzie Polski – Enea Operator.
Gorzej niż po huraganach
– Liczba odbiorców w krytycznym momencie pozbawionych napięcia przewyższyła oba huragany sprzed pięciu lat. W szczytowym momencie, czyli w sobotnie południe, na obszarze działania spółki było ok. 600 tys. odbiorców pozbawionych dostaw energii elektrycznej – informuje nas operator. Problemy z dostawami prądu dotknęły prawie 4 tys. miejscowości. – W ciągu doby przywróciliśmy napięcie do ok. 90 proc. naszych odbiorców. Obecnie jeszcze ok. 25 tys. klientów w północno-zachodniej Polsce pozbawionych jest zasilania – wyjaśniała w poniedziałek Danuta Tabaka, rzeczniczka Enea Operator.
Na terenie działań innych firm też występowały problemy, choć nieco mniejsze. PGE Dystrybucja, działająca na terenie Polski centralnej i wschodniej, w sobotę w szczytowym momencie nasilenia awarii odnotowała, że bez prądu było 500 tys. odbiorców. Na terenie Energa-Operator, na północy, bez napięcia pozostawało blisko 350 tys. odbiorców.
Nieco inaczej przedstawiała się sytuacja na południu Polski, gdzie sieci dystrybucyjne kontroluje Tauron Dystrybucja. Od czwartku na terenie działania spółki bez zasilania było od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy klientów. – Jeśli chodzi o bilans, to nie jest to rekordowa liczba interwencji i zerwanych linii w Tauron Dystrybucja. Największa liczba uszkodzeń na skutek wichur wystąpiła w 2015 r. (8, 9 lipca), kiedy to w szczycie wyłączonych było 467 tys. odbiorców – wyjaśnia rzeczniczka spółki Ewa Groń.