– To interesujący kierunek, patrząc na potencjał i spadające koszty inwestycyjne – powiedział o rozwijaniu farm na Bałtyku prezes poznańskiej grupy Mirosław Kowalik. – Jest kilka projektów, którymi bylibyśmy zainteresowani, ale nie chcę ujawniać szczegółów – dodał.
Wiatr z Bałtyku dla spółek
Farmy na Bałtyku – jak uzasadniał Kowalik – byłyby także dobrą inwestycją w kontekście gospodarczym. Pozwoliłyby bowiem na znaczącą polonizację łańcucha dostaw. Chodzi o to, że rodzime firmy już realizujące dostawy komponentów do zagranicznych kontrahentów mogłyby rozwinąć skrzydła, przy okazji nabywając także kompetencje w prowadzeniu samodzielnie takich projektów.
Na razie nie wiadomo, w jaki sposób Enea mogłaby się zaangażować w farmy morskie na Bałtyku. Dziś prace nad ich rozwojem prowadzą Polenergia oraz PGE. Jednak także zagraniczne firmy posiadają nierozwijane projekty we własnym portfelu.
Enea jest przy tym kolejną spółką, która po ogłoszeniu partnerstwa ze Statoilem chciałaby zaistnieć na tym rynku. W ostatnim czasie o zamiarze budowy do 2025 r. ok. 1 tys. MW na Bałtyku poinformowała Polska Grupa Energetyczna. Lider rynku chciałby do 2030 r. mieć nawet 2,5 tys. MW w morskim wietrze. Także PKN Orlen odmroził swój projekt na 1200 MW. Właśnie ogłoszono postępowanie przetargowe na zakup wstępnej koncepcji technicznej. Dzięki niej paliwowy koncern chce określić możliwość realizacji takiego projektu. Tym samym potwierdziły się nasze informacje. Na początku tygodnia „Parkiet" pisał o zamiarze budowy farm Orlenu na Bałtyku.
Zgazowanie węgla i śmieci
Enea jest też zainteresowana rozwijaniem mniejszych projektów odnawialnych źródeł m.in. w Elektrowni Połaniec. W tej siłowni posiada projekt na paliwa alternatywne, powstające np. ze śmieci. Stara się on nawet o wsparcie w ramach tzw. planu Junckera. – Analiza projektów OZE jest także robiona pod kątem rozwoju energetyki rozproszonej. Patrzmy też na energetykę cieplną i możliwości rozwoju kogeneracji (jednoczesnej produkcji prądu i ciepła) – podkreślił Kowalik.