Informacja o wezwaniu Polskiej Grupy Energetycznej na wszystkie akcje Polenergii zelektryzowała rynek. Kurs należącej do rodziny Kulczyków spółki podskoczył na otwarciu środowej sesji o około 7,5 proc. Nawet bez tej euforii inwestorów i tak widać było, że pierwotna cena (16,29 zł za akcję, czyli 740,27 mln zł za całą Polenergię) nie byłaby satysfakcjonująca.
Oczekiwana premia
Zdaniem analityków to tylko preludium do prawdziwych negocjacji. – PGE zaoferowało ustawowe minimum. Akcjonariusze na pewno będą oczekiwać za przejęcie kontroli przynajmniej kilkunastoprocentowej premii do ceny z wezwania – ocenia Robert Maj z Ipopemy Securities.
Paweł Puchalski z DM BZ WBK przypomina, że główny udziałowiec Polenergii wchodził do spółki, płacąc ponad 33 zł za akcję. Nie jest więc wykluczone, że taka cena odniesienia może być uwzględniana przez Kulczyk Investment (ma 50,2 proc. akcji Polenergii) i chiński fundusz CEE Equity Partners (16 proc.). – Chociażby z tego tytułu obecna cena z wezwania może być zdecydowanie niesatysfakcjonująca, a to zaledwie jeden z czynników – zauważa analityk. Cenę docelową dla walorów Polenergii ustalił na 19,4 zł, przy czym wycenił morską energetykę wiatrową w spółce jedynie na 100 mln zł, a więc przy uwzględnieniu korzyści wynikających z rozwoju tego segmentu jedynie na minimalnym poziomie. – Uważam, że wezwanie jest jedynie zaproszeniem do negocjacji PGE z Kulczyk Investments. Wydaje się bowiem, że do tej pory ich nie było – tłumaczy Puchalski.
Ważny system wsparcia
Choć PGE wśród realnych korzyści z przejęcia Polenergii wymienia istniejące aktywa (farmy wiatrowe i segment kogeneracji), to obserwatorzy rynku nie mają wątpliwości, że gra toczy się o tę spółkę w przyszłym kształcie. – Dodatkowe 2,5 proc. do wyniku EBITDA dla PGE ma minimalne znaczenie. W mojej ocenie kluczową wartością dla PGE jest portfolio projektów wiatrowych na morzu należące do Polenergii. Ta spółka ma dziś najwięcej takich projektów w kraju, dodatkowo są one na zaawansowanym etapie rozwoju. Co więcej, właśnie pozyskała poważnego inwestora strategicznego do budowy pierwszej instalacji o mocy 1,2 GW na Bałtyku – argumentuje Puchalski.