Nie obyło się jednak bez kontrowersji. „Nieuprawnione działanie przeciwko całej branży" – tak osoby z branży OZE, a w szczególności farm wiatrowych, nazwały plotki o tym, że w ostatniej chwili do ustawy wprowadzone zostaną zmiany w systemie naliczania tzw. opłaty zastępczej. Zaczęto na ten temat spekulować pod koniec tygodnia.
Przyczynił się do tego Marcin Roszkowski, prezes Instytutu Jagiellońskiego, który na Twitterze zasugerował, że w ostatniej chwili zmieniona zostanie formuła wyliczania tzw. opłaty zastępczej: jej wysokość miałaby zostać powiązana z cenami na Towarowej Giełdzie Energii oraz kwotą 340 zł/MWh. Dla branży OZE to nie nowość – taka propozycja pojawiła się już w marcu, ale wydawało się, że przedstawiciele firm OZE skutecznie zniechęcili do niej polityków.
Jakie znaczenie ma dla branży opłata zastępcza? Cóż, jest jednym z kluczowych elementów systemu wsparcia odnawialnych źródeł energii w Polsce. Ustawa – Prawo energetyczne już w 2004 r. nałożyła na operatorów systemu przesyłowego i dystrybucyjnego w Polsce obowiązek zakupu energii z OZE i pozyskiwania zielonych certyfikatów. Kto jednak z obowiązku ich pozyskania się nie wywiązał, uiszcza opłatę zastępczą za każdą MWh różnicy między wyznaczonym celem a stanem faktycznym (dobiła ona do 48,54 zł/MWh w 2018 r.). Zapis o opłacie przepisano też do ustawy o OZE.
W ostatnich latach na rynku zielonych certyfikatów panowała duża nadpodaż.