Dla największych polskich firm chemicznych wydatki na zakup praw do emisji CO2 są jednym z kluczowych kosztów działalności. Azoty podają, że w 2020 r. cała grupa wyemitowała do atmosfery 7,2 mln ton tego związku. O danych za ubiegły rok jeszcze nie informuje. Zapewne zrobi to przy okazji publikacji raportu rocznego, co ma nastąpić 27 kwietnia. Koncern nie ujawnia też żadnych danych dotyczących ceny, po jakiej kupował uprawnienia do emisji CO2. Zapewnia jedynie, że prowadzi aktywną politykę zabezpieczania kosztów. Zakupów dokonuje z wyprzedzeniem, a część uprawnień kontraktuje w trakcie danego roku budżetowego. Trudno też o informację, ile uprawnień do emisji CO2 może potrzebować w tym roku. – Zapotrzebowanie jest składową wielkością produkcji, która jest pochodną zdolności produkcyjnych przy uwzględnieniu postojów remontowych. Dodatkowo wpływ na zapotrzebowanie na uprawnienia do emisji CO2 mają realizowane inwestycje, obniżające wielkość emisji CO2 – przekonuje Monika Darnobyt, rzecznik prasowy Azotów.
Jednocześnie przyznaje, że koszty zużycia CO2 z roku na rok mają coraz większy udział w kosztach wytworzenia, co wynika z dynamicznego wzrostu ich cen. Co gorsza, nadal mogą one iść w górę. Niezależnie od tego Azoty podejmują działania zmierzające do ograniczenia swojego oddziaływania na klimat. W strategii grupy przewidziana została m.in. realizacja programu dekarbonizacyjnego. Dzięki niemu Azoty chcą obniżyć emisję CO2 w 2030 r. o ponad 800 tys. ton w stosunku do 2020 r.
Przenoszenie kosztów
Ciech wstępnie szacuje, że po trzech kwartałach emisje CO2 w grupie wyniosły ponad 1,9 mln ton. To o 4 proc. więcej niż w okresie porównawczym. Dane całoroczne mają być opublikowane w raporcie niefinansowym 24 marca. Ze względu na wrażliwość informacji dotyczących cen, po jakich były kupowane prawa do emisji CO2, spółka ich nie ujawnia. „Darmowe uprawnienia pokrywają około 50 proc. naszego zapotrzebowania na uprawnienia do emisji CO2. Zgodnie z obowiązującymi regulacjami w latach 2021–2025 ten poziom pozostanie bez zmian" – zapewnia biuro prasowe Ciechu. Dodaje, że w kolejnym, pięcioletnim okresie spodziewa się spadku ilości przyznanych darmowych alokacji. Z drugiej strony planowane jest zmniejszenie oddziaływania firmy na klimat.
„Naszym celem jest obniżenie emisyjności o jedną trzecią do 2026 r., a w 2033 r. zakładamy wyłączenie węgla z procesów produkcji energii" – twierdzi Ciech. Jego przedstawiciele zapewniają, że koszt uprawnień do emisji jest zabezpieczany przy użyciu instrumentów finansowych. Co więcej, pozycja grupy w tym zakresie na bieżący rok ma być w dużym stopniu zabezpieczona. Spółka nie ujawnia jednak szczegółów na ten temat. Ciech spodziewa się, że wzrost cen jego produktów oczekiwany w tym roku pokryje zwyżkę cen surowców, w tym uprawnień do emisji CO2. W długim terminie mogą z tym być jednak problemy. „Obecnie możliwe jest przenoszenie tych kosztów na ceny naszych produktów, ale będzie to coraz trudniejsze. Naszym priorytetem jest realizacja ambitnego planu dekarbonizacji, który m.in. pozwoli nam utrzymać konkurencyjność naszych produktów na wysokim poziomie" – twierdzi biuro prasowe Ciechu. O kwestie związane z kosztami emisji CO2 zapytaliśmy też PCC Rokitę, PCC Exol i Polwax, ale do zamknięcia tego numeru odpowiedzi nie otrzymaliśmy.
Brakuje nawozów
Jakub Szkopek, analityk Erste Securities Polska, szacuje, że w ub.r. emisje CO2 w grupie kapitałowej Azoty wyniosły około 7,2 mln ton, a w Ciechu 2,8 mln ton. W obu podmiotach darmowe uprawnienia opiewają na nieco ponad połowę emisji. Resztę firmy musiały kupować na rynku, a koszty z tym związane mocno rosły. Podobnie może być w tym roku. – Sytuacja w branży chemicznej jest jednak dobra i firmy nie powinny mieć problemów z przerzuceniem rosnących kosztów, również tych związanych z drogim gazem czy węglem, na ceny swoich finalnych wyrobów. Sprzyjają im zwłaszcza rosnące ceny nawozów i sody – mówi Szkopek.