– Branża ta ma ponad 17 proc. udziału w krajowym przemyśle i dostarcza surowce lub gotowe produkty dla wielu innych sektorów gospodarczych, w tym także produkty potrzebne dla ratowania zdrowia i życia ludzi. To, że mamy kilka dużych zakładów o podwyższonym znaczeniu dla bezpieczeństwa gospodarki, to jest zupełnie co innego. Tu chodzi o cały sektor i łańcuchy dostaw – przekonuje Tomasz Zieliński, prezes PIPC. Dzięki temu w sytuacjach nadzwyczajnych, takich jak wojna czy epidemia, firmy mogłyby szybko reagować i zapewnić ciągłość produkcji. W czasie kryzysu łatwiej byłoby też regulować działalność branży czy dostosowywać dla niej pakiety pomocowe.

Duża część przemysłu chemicznego została mocno dotknięta przez pandemię koronawirusa. PIPC na przełomie marca i kwietnia zrobiła badanie wśród swoich członków, pytając o ich plany na przyszłość. Aż 64 proc. ankietowanych firm odpowiedziało, że pandemia negatywnie wpłynie u nich na poziom zatrudnienia. Prawie 80 proc. wskazało, że obecna sytuacja odbije się negatywnie na produkcji i eksporcie. Na początku pandemii w 18 proc. ankietowanych ograniczenie produkcji wyniosło do 10 proc., a 30 proc. firm przykręciło moce o 10–30 proc. Natomiast niewielka grupa, stanowiąca 5 proc. badanych, musiała ograniczyć produkcję o ponad 50 proc. Ponad 60 proc. firm odpowiedziało też, że dalej będzie ograniczać moce wytwórcze. To z pewnością mocno wpłynie na wyniki całego sektora. Firmy przewidują też, że nastąpi redukcja lub odroczenie zamówień ze strony klientów. Kolejny skutek pandemii to cięcie inwestycji. W 30 proc. firm planowana redukcja nakładów wyniesie do 20 proc. Natomiast aż 40 proc. ankietowanych zamrozi w ponad 50 proc. wydatki na inwestycje. box