Jak można było się spodziewać, przyjmowanie wniosków o „Bezpieczny kredyt 2 proc.” zakończyło się. Resort rozwoju pracuje nad nowym programem, który ma m.in. być atrakcyjniejszy dla osób o niższych dochodach i większych rodzin, ma wyłączyć osoby, które stać na zwykły kredyt i ma wywierać mniejszą presję na rynek mieszkaniowy i ceny. Czy w najbliższym czasie czeka nas stabilizacja: uchwalenie nowego programu potrwa, deweloperzy budują więcej niż rok temu...
Dziś przewidywanie, co nastąpi w 2024 r., jest bardzo trudne i takie optymistyczne scenariusze wcale nie są przesądzone. Widzimy dziś skutki „Bezpiecznego kredytu 2 proc.”, który zdestabilizował rynek. Mamy wzrost kosztów gruntów inwestycyjnych, a przy 7-proc. inflacji trudno sobie wyobrazić, by firmy budowlane nagle zdecydowały się obniżyć ceny.
Doraźnie takie programy dopłat do kredytów dobrze działają na rynek, ponieważ zwiększają popyt w momencie osłabienia koniunktury. W dłuższym terminie trzeba jednak bardzo uważać na to, jakie będą skutki – bo one wcale nie muszą być pozytywne.
Co powinno się znaleźć w założeniach nowego programu, żeby z jednej strony był on wsparciem dla konsumentów, ale z drugiej nie napędzał cen?