Według szacunków GUS w lutym deweloperzy ruszyli z budową prawie 6,6 tys. mieszkań. To o 13 proc. więcej niż w fatalnym styczniu br., ale wciąż słabo na tle wcześniejszych miesięcy. Wynik jest o prawie 10 proc. gorszy niż średnia z II połowy 2022 r., w której doszło do hamowania aktywności deweloperów. Po dwóch miesiącach liczba mieszkań w uruchomionych projektach to 12,4 tys., o jedną trzecią mniej niż rok wcześniej, kiedy rynek inwestycyjny był dalej gorący mimo pogarszającego się otoczenia.
Mimo niskiej bieżącej aktywności wiara w rynek jednak nie gaśnie, w lutym deweloperzy otrzymali zgodę na budowę 10,7 tys. lokali, o 6 proc. więcej miesiąc do miesiąca. W II półroczu ub.r. uzyskiwali pozwolenia na budowę średnio 14 tys. lokali. Po dwóch miesiącach wynik to 20,9 tys., o 37 proc. mniej wobec analogicznego okresu 2022 r.
W blokach startowych
– Za nami trzeci miesiąc z rzędu z liczbą nowych budów poniżej 7 tys. By znaleźć w statystykach GUS poprzedni tak słaby okres, trzeba się cofnąć o ponad siedem lat – wskazuje Marcin Krasoń, ekspert Otodom Analytics. – Jednocześnie z naszych danych wynika, że marzec będzie czwartym miesiącem z rzędu, gdy liczba mieszkań sprzedanych na siedmiu głównych rynkach przekroczy liczbę mieszkań wprowadzonych. W efekcie z miesiąca na miesiąc oferta lokali się kurczy. Obserwując ożywienie zarówno w sprzedaży deweloperów, jak i kredytów hipotecznych, deweloperzy powinni stać w blokach startowych z nowymi projektami, by wprowadzić je na rynek jak tylko ten na dobre ruszy. Pozwoleń na budowę nikomu brakować nie powinno, deweloperzy mają zapas. Część kupujących oczekuje na program „Bezpieczny kredyt 2 proc.”, który ma wejść w życie w wakacje, ale biorąc pod uwagę rosnącą sprzedaż przy niskim poziomie rozpoczynania nowych inwestycji, może być tak, że ceny w wakacje będą już wyższe niż dziś. Stąd też szybki wzrost liczby dokonywanych rezerwacji – jest to korzystne zarówno dla dewelopera (ma klienta), jak i kupującego (rezerwuje mieszkanie po dzisiejszej cenie) – dodaje.
– To, co jest najciekawsze w obecnej sytuacji, to podejście deweloperów do przyszłego popytu, związanego z kredytami „za 2 proc.” (cudzysłów ma na celu podkreślenie, że będzie to 2 proc. plus marża banku) – mówi Anna Karaś, starsza konsultantka w JLL. – W marcu obserwowaliśmy rosnącą liczbę ofert wydłużonych, specjalnych umów rezerwacyjnych, adresowanych do osób zamierzających skorzystać z tego kredytu. Z takimi rezerwacjami nie będą się jednak wiązać ani istotne wpłaty, ani gotowość banków do udzielenia kredytu deweloperskiego. Skala tych rezerwacji w najbliższych miesiącach pokaże natomiast, jak wielu młodych ludzi wierzy w wejście tego programu w życie i w to, że taki kredyt otrzyma. Im więcej będzie takich rezerwacji, tym większa będzie presja na parlamentarzystów, aby ich oczekiwania spełnić. A potem – presja na sektor bankowy, aby kredytów udzielić. Ponadto im więcej takich umów będą podpisywać deweloperzy, tym większy będzie apetyt na rozpoczynanie kolejnych inwestycji – zaznacza.