Działający we Wrocławiu i Krakowie deweloper w 2021 r. w I kwartale br. pokaże dwucyfrową sprzedaż mieszkań wobec 145 i 220 odpowiednio w III i IV kwartale ub.r. Przypomnijmy, że w I półroczu 2020 r. spółka podpisała średnio 44 umów kwartalnie, co było pokłosiem relatywnie niskiej oferty na koniec 2019 r. i lockdownem. Na koniec grudnia ub.r. oferta również był niska (443 lokale).
- Ostatnie miesiące są dla branży wyzwaniem: wejście w życie Polskiego Ładu, intensywne podwyżki stóp procentowych i wybuch wojny na Ukrainie. Doświadczamy zmniejszonego popytu na mieszkania, ponieważ klienci obawiają się o koszty kredytu oraz ogólnie o bezpieczeństwo. Nabywcy gotówkowi też w czasie zawirowań wolą odłożyć decyzje – powiedział Bartosz Kuźniar, prezes Lokum.
Agresja Rosji na Ukrainę przełożyła się na gwałtowny wzrost cen i utrudniony dostęp do materiałów. Odpływ Ukraińców z placów budów ma ograniczony wpływ: Lokum szacuje to na 10-15 proc. (spółka ma własne generalne wykonawstwo). Trudna sytuacja utrzymuje się na rynku gruntów we Wrocławiu i Krakowie: ceny są tak wysokie, że trudno planować na tych działkach projekty sensowne pod względem rentowności.
Prezes Kuźniar powiedział, że spółka stara się reagować cenami mieszkań na wzrost kosztów, ale dziś zyski z projektów pochodzą głównie z tego, że budowa prowadzona jest na zakupionych tanio gruntach. Sprzedaż niezabudowanych działek przyniosłaby taką samą rentowność bez ryzyka deweloperskiego, jednak prezes zapewnił, że nie oznacza to, że Lokum będzie wyprzedawać bank. Parcele z niską ceną zakupów są atutem – to dzięki nim spółka uzyskuje wyśrubowane na tle rynku marże. Z uwagi na spadek popytu, wzrost kosztów i niestabilną sytuację w zakresie dostępności materiałów, deweloper postanowił przesunąć uruchomienie dwóch projektów o kwartał lub dwa.
Zdaniem prezesa Kuźniara, fundusze PRS mogą mieć stabilizujący wpływ na rynek, a wzrost kosztów wykonawstwa nie powinien odstraszyć inwestorów – pozyskiwane przez nich za granicą finansowanie wciąż jest tanie, sprzyja im też kurs euro. Zapotrzebowanie na lokale na wynajem jest faktem, szczególnie w kontekście napływu uchodźców z Ukrainy, z których część może w Polsce zostać dłużej.