Jest kilka czynników. Jednym z nich jest właśnie to, że Generalna Dyrekcja uaktualnia swoje budżety mniej więcej co dwa lata. Przykładowo: w 2007 r., gdy mieliśmy najwyższe ceny w budownictwie, budżety GDDKiA opierały się na danych z 2005 r. W efekcie wszyscy narzekali na to, że firmy żądają znacznie większych sum, niż przyjęte przez inwestora. Budżety zostały więc zaktualizowane. Opierają się teraz na danych z 2007 r. lub początku 2008 r., czyli z okresu, gdy mieliśmy cenową górkę. Do dziś ceny wykonawstwa spadły natomiast mniej więcej o 30 proc. Po drugie, konkurencja jest niewątpliwie znacznie większa. W przetargach startuje obecnie trzy razy więcej firm niż wcześniej. Do Polski wkroczyły m.in. firmy zachodnie, gdyż na ich rodzimych rynkach brakuje zleceń, a u nas budownictwo infrastrukturalne się jakoś kręci dzięki funduszom unijnym. Można zadać pytanie, jaką wiedzą o polskim rynku dysponują takie firmy. Moim zdaniem, podmiot, który nie realizował jeszcze u nas żadnej inwestycji, bardziej zgaduje ceny, niż wie, co ile rzeczywiście kosztuje, jakie są czynniki ryzyka itd. Ponadto w budownictwie infrastrukturalnym swoich szans upatrują też firmy ogólnobudowlane, szukając dla siebie miejsca na tym rynku i tworząc czasami dość „egzotyczne” konsorcja. Po trzecie, każdy wykonawca wie, że pewne rozwiązania w projekcie można zastąpić innymi, nie gorszej jakości, a być może tańszymi. Nazywamy to value engineering. Oczywiście, wprowadzanie zmian w projekcie może przynieść inny od zamierzonego efekt. W obecnej sytuacji na rynku firmy jednak podejmują to ryzyko i szukają bardziej oszczędnych rozwiązań.
[b]Czy value engineering nie jest przypadkiem jedną z wymówek dla dumpingu cenowego?[/b]
Moim zdaniem, wbrew powszechnej opinii, w budownictwie nie ma i nie było zjawiska dumpingu. Oferty są bowiem przygotowywane na podstawie bieżących cen, ale również na założeniach, jak się będą one kształtować w przyszłości. Dotyczy to szczególnie kontraktów, których realizacja trwa dłużej niż rok. Od tego, czy będą to trafne założenia, zależy ostateczna rentowność kontraktu, czyli to, czy dana firma na nim zarobi czy też do niego dołoży i – w skrajnym przypadku – zbankrutuje. Nie mówiłbym jednak o dumpingu tylko dlatego, że konkurent zaproponował znacznie niższą cenę od naszej. We wspomnianym przetargu na S8 Budimex Dromex złożył najdroższą ofertę. Uważamy, że jest to bardzo trudny kontrakt – chodzi o ważną arterię Warszawy, która ma być przejezdna przez cały okres budowy, realizowanej w trudnym terenie. Z tego też względu kalkulowaliśmy naszą ofertę bardzo bezpiecznie, uwzględniając wiele czynników ryzyka. W efekcie znaleźliśmy się na szarym końcu. Inne firmy założyły prawdopodobnie możliwość zmian technologicznych oraz to, że ceny będą wciąż spadać.
[b]A będą spadać?[/b]
Jak wspomniałem, koszty wykonawstwa już mocno zmalały i, moim zdaniem, błędem jest zakładanie, że ceny spadną o kolejne 10 czy 15 proc. Pamiętajmy, że Generalna Dyrekcja ma bardzo ambitne plany. W pierwszych pięciu miesiącach tego roku ogłosiła przetargi za blisko 40 mld zł. Tego być może jeszcze nie widać, gdyż na razie są to głównie prekwalifikacje. W końcu jednak, jeśli uda się zapewnić finansowanie, dojdzie do podpisania umów z wykonawcami. Myślę, że kumulacja robót nastąpi w 2011 r. i 2012 r. Czy zatem rozsądnie jest zakładać, że wówczas ceny będą niższe niż obecnie? My uważamy, że nie.
[b]Biorąc pod uwagę dużą liczbę firm startujących w pięciu przetargach na budowę autostrady A2 między Łodzią i Warszawą, jakie szanse daje Pan Budimeksowi na wygranie któregokolwiek z nich? [/b]