W przypadku dwóch planowanych inwestycji – w Łodzi i Poznaniu – zmieniono ich profil na komercyjny. Wygląda na to, że przynajmniej w Polsce sytuacja się polepsza. Czy wpływa to na politykę GTC?
Jeżeli możemy mówić o pewnej poprawie, to wyłącznie w Polsce. Na innych środkowoeuropejskich rynkach sytuacja wygląda znacznie gorzej. Nawet jednak w przypadku Polski wydaje się być za wcześnie, by mówić o trwałej zmianie trendu. Nasze krótkoterminowe plany nie zakładają zwiększenia ekspozycji na rynku mieszkaniowym. Zresztą nie musimy tego robić. Nawet w czasach prosperity ta część nieruchomościowego biznesu nie była dla nas priorytetowa. Skupiamy się na naszym core biznesie – inwestycjach biurowych i budowie centrów handlowo-rozrywkowych.
Kiedy możemy się, Pana zdaniem, spodziewać poprawy sytuacji na rynku nieruchomościowym? W części komercyjnej problemy nie są tak widoczne, choć wielu konkurentów GTC cierpi chociażby ze względu na małą dostępność finansowania zewnętrznego.
Wszystko zależy od ogólnej kondycji gospodarki. W niektórych krajach regionu sytuacja wygląda źle. Nie spodziewam się, by środkowoeuropejski rynek powrócił na ścieżkę wzrostu wcześniej niż w drugiej połowie 2010 roku. Pamiętajmy jednak, że cała branża spadła naprawdę z wysokiego konia – lata prosperity przyzwyczaiły wielu do popytu i stawek, które wydają się trudne do powtórzenia w najbliższych latach.
GTC właśnie oddało do użytku swój najdroższy projekt handlowo-rozrywkowy, Galerię Jurajską w Częstochowie. Czy lokalizowanie centrów handlowych w mniejszych miastach, o liczbie mieszkańców poniżej 300 tysięcy, jest wymuszone nadpodażą tego rodzaju centrów w największych metropoliach?