Zarząd Atalu zarekomendował walnemu zgromadzeniu, by na tegoroczną dywidendę spółka przeznaczyła aż 70 proc. ubiegłorocznego zysku netto. Według wcześniejszych założeń miało to być maksymalnie 50 proc. Inwestorzy otrzymają więc po 1,68 zł na akcję. W zeszłym roku było to 61 gr.
Polityka na kolejne lata zakłada wypłatę 70–100 proc. zarobku.
Lepiej nie przeinwestować
– Zmiana polityki dywidendowej potwierdza, że Atal zbliżył się już do docelowej pozycji na krajowym rynku. Spółka jest obecna w siedmiu głównych miastach i ma bank ziemi pozwalający na wygenerowanie kilkuset milionów złotych zysku, a liczba mieszkań w realizowanych i przygotowywanych projektach to ponad 12 tys. – komentuje Dominik Niszcz, analityk Raiffeisena. – Jednocześnie sytuacja na rynku zniechęca do przyspieszenia ekspansji w związku z mniejszą podażą gruntów i ich rosnącymi cenami. Dlatego zarząd uznał, że lepsza będzie większa wypłata z zysku niż dążenie za wszelką cenę do wzrostu wolumenów, co oceniamy pozytywnie – dodaje.
Zdaniem analityka w najbliższych latach deweloper powinien uzyskać rekordowe wyniki. – W tym roku możliwy będzie wzrost wyniku netto o blisko 50 proc. w stosunku do 2016 r., a zależnie od harmonogramu przekazań lokali, kolejny rok może być przynajmniej tak samo dobry. W konsekwencji dywidendy w dwóch następnych latach mogą być znacząco wyższe niż obecna propozycja. Ostateczna decyzja będzie oczywiście zależna od sytuacji na rynku i okazji inwestycyjnych w poszczególnych miastach – mówi Niszcz.