Jak podkreślają eksperci, to efekt wprowadzenia przez deweloperów relatywnie drogich projektów, ze średnią ceną 10,3 tys. zł za mkw., oraz zakupów relatywnie tańszych lokali, ze średnią ceną 9,85 tys. zł za mkw.
Średnia cena transakcyjna wyniosła za to 9,8 tys. zł za mkw. – tyle samo co w ostatnim kwartale 2019 r. Świadczy to o tym, że skłonność klientów do akceptacji rosnących cen zmalała – jeszcze przed pandemią. Według CBRE trudno jednak oczekiwać odwrócenia wzrostowego trendu z ostatnich lat – raczej stabilizacji.
– Deweloperzy będą starali się utrzymać ceny ofertowe na bieżącym poziomie, a w efekcie wydłuży się okres sprzedaży mieszkań – ocenia Agnieszka Mikulska, ekspertka w dziale mieszkaniowym CBRE.
Co prawda stan zagrożenia epidemicznego obowiązuje od połowy marca, ale w stołecznych statystykach za cały kwartał widać już wpływ koronawirusa. Do oferty weszło 3,5 tys. lokali, podczas gdy w poprzednich czterech latach było to po 5 tys. mieszkań. To efekt zarówno wstrzymywania się przez deweloperów z inwestycjami w oczekiwaniu na rozwój sytuacji, jak i utrudnień natury administracyjnej.
Lockdown i zamknięcie biur sprzedaży nie spowodowały jeszcze widocznego spadku transakcji w skali całego kwartału – w Warszawie sprzedano 5,57 tys. lokali, to poziom, który nie odbiega od średniej kwartalnej z ostatnich lat. Załamanie sprzedaży w II kwartale będzie oczywiste. Pytanie, co będzie z popytem w dłuższej perspektywie, biorąc pod uwagę spowolnienie gospodarcze i obawy o zawirowania na rynku pracy. Dotyczy to zarówno osób kupujących mieszkania na własny użytek, jak i inwestorów z rynku najmu. Według CBRE słabnąca dynamika wprowadzania nowych mieszkań do oferty przez deweloperów oraz rosnąca ostrożność nabywców to tendencje, które mogą się pogłębić. – Przyszłość rynku zależy obecnie przede wszystkim od zachowania inwestorów indywidualnych oraz sytuacji na rynku pracy. W dłuższej perspektywie część popytu indywidualnego prawdopodobnie przejmą inwestorzy z rynku najmu instytucjonalnego – mówi Mikulska.