– Kluczowe jest to, że budowy nie stanęły, całej załodze Erbudu należą się podziękowania za utrzymanie dyscypliny – mówi Grzeszczak. – W I kwartale uzyskaliśmy 440 mln zł przychodów, na koniec marca wartość portfela zamówień do przerobu w tym roku wynosiła 1,5 mld zł. Kolejne kontrakty za kilkaset milionów złotych od prywatnych zamawiających są bliskie finalizacji. Przy takim obłożeniu selektywnie podchodzimy do nowych zleceń, kontraktacja będzie intensywniejsza w II półroczu – dodaje.
Zdaniem prezesa, w związku z będącym konsekwencją pandemii spowolnieniem należy się liczyć ze zmniejszeniem inwestycji i rynku budowlanego, ale trudno spekulować o skali. – Mamy porządnie zdywersyfikowany portfel, zarówno pod względem branżowym, jak i geograficznym, co pozwala na elastyczne dostosowywanie się do warunków rynkowych. Trudno sobie wyobrazić, by inwestycje miały stanąć, gospodarki zaczynają się odmrażać – mówi Grzeszczak.
Na koniec marca 54 proc. wartości rekordowego portfela Erbudu przypadało na budownictwo kubaturowe w kraju, 27 proc. na rynek inżynieryjno-drogowy, reszta na rynek energetyczno-serwisowy oraz kubaturówkę za granicą. Udział zamówień od publicznych zamawiających wynosił 40 proc.
Wcześniej Erbud zawiesił politykę dywidendy mówiącą o rekomendowaniu wypłaty do 50 proc. zysku grupy – w 2019 r. było to 33,6 mln zł, po 2,74 zł na akcję. Sprawa nie jest przesądzona.
– Podjęliśmy taką decyzję z ostrożności, wyłącznie ze względu na pandemię, licząc się z ryzykiem przerw w pracy na budowach. Sytuacja się stabilizuje, mamy jeszcze kilka tygodni na analizę, co zarekomendować walnemu zgromadzeniu – podsumowuje Grzeszczak. ar