Niemal cała miniona dekada to dla akcjonariuszy Polimeksu-Mostostalu dreszczowiec z licznymi zwrotami akcji przyprawiającymi o palpitację. Ostatnie lata przyniosły poprawę wyników – czy to będzie trend?
Chcemy, żeby dalsze funkcjonowanie grupy to było raczej dobre kino familijne. Założyliśmy sobie, że będziemy Polimex organicznie odtwarzać – może nie do takich rozmiarów, jak dziesięć lat temu, ale tak by firma dawała inwestorom korzyści i zyski. Grupa jest tak skonstruowana, by osiągać 1,5–2 mld zł przychodów rocznie. Nie chcemy się już kurczyć jako organizacja, ograniczać kosztów, ale zwiększać dywersyfikację, by zadyszka w jednej części rynku nie przekładała się na problemy całej grupy.
Polimex kojarzony jest z megainwestycjami na rynku energetycznym, jak rozbudowa elektrowni w Opolu czy Kozienicach. W portfelu zamówień energetyka to wciąż największa pozycja: 3 mld zł. Jakie są perspektywy, mając na uwadze, że węgiel jest na cenzurowanym?
To prawda, że czas takich wielkich infrastrukturalnych projektów, zapewniających miliardowe przychody, się skończył. Ale inwestycje w energetyce się nie skończyły i patrzymy z optymizmem. Są projekty gazowe, także te duże. Zajmujemy się budową bloku parowo-gazowego na warszawskim Żeraniu, mamy w portfelu projekt Dolna Odra. Przygotowujemy się do złożenia oferty na elektrociepłownię w Siechnicach pod Wrocławiem. Ale widzimy też rynek mniejszych inwestycji, do 100 mln zł, m.in. w kogenerację. Jest coraz więcej zapowiedzi i samych przetargów. Chcemy, by energetyka w najbliższych latach, do 2025 r., była wiodącym segmentem, zapewniającym rozsądne marże.