W czasach, kiedy branża maklerska liczyła każdy wydany grosz, pod presją znaleźli się m.in. analitycy giełdowi. Przez wiele lat zespoły analiz w biurach i domach maklerskich były okrajane lub całkowicie zanikały. Część osób, zmęczona rynkową beznadzieją, porzuciła posady analityków i zaczęła szukać szczęścia gdzie indziej. Chociaż przez wiele lat wydawało się to niemożliwe, karta w końcu się odwróciła. Dzisiaj znowu na analityków patrzy się z większą uwagą. Rynek kapitałowy odżył, a bez wsparcia analitycznego biura i domy maklerskie nie mają co myśleć o tym, by usiąść do stołu, przy którym rozdzielane są największe pieniądze. W pewnym sensie można więc mówić o kolejnym froncie rywalizacji, szczególnie że rynek przez lata posuchy mocno się skurczył, co tylko rywalizację zaostrza.
Efekt kuli śnieżnej
Rękawice konkurencji rzuciło ostatnio Biuro Maklerskie Pekao. Po połączeniu biznesów maklerskich i wcieleniu ich w struktury banku broker przeszedł do przebudowy swojego działu analiz, który wcześniej raczej pozostawał w tyle za najlepszymi. Do BM Pekao dołączył Tomasz Duda, który jest jedną z największych gwiazd wśród giełdowych analityków. Docelowo zespół ma mieć 12 osób, co pod względem liczebności będzie go stawiać w czołówce rynkowej.
– Silny dział analiz jest konieczny do utrzymania wysokiej pozycji na rynku usług maklerskich. Serwis analityczny jest jednym z elementów oferty biura i obok wygodnego serwisu transakcyjnego, profesjonalnej obsługi oraz atrakcyjnej palety produktów decyduje o naszej pozycji rynkowej – mówi Piotr Kozłowski, dyrektor BM Pekao.
Rozbudowane i silne działy analiz w szczególności w obecnych czasach mają podwójne znaczenie. Oczywiście z jednej strony dają możliwość oferowania produktu analitycznego klientom instytucjonalnym, ale z drugiej analitycy odgrywają też ważną rolę w ramach procesów IPO. Bez nich dostęp do największych ofert, szczególnie dla firm, które chcą pełnić rolę globalnych koordynatorów, jest praktycznie zamknięty. A przecież jest się o co bić. Warszawski rynek kapitałowy przeżywa ostatnio renesans także na polu pierwszych ofert akcji, a co ważne, chodzi już nie tylko o oferty małej i średniej wielkości, ale też o duże IPO, na których brokerzy mogą naprawdę sowicie zarobić.