Obecnie stawka referencyjna wynosi 0,1 proc. w porównaniu z 1,5 proc. przed pandemia; to skutek trzech cięć: z marca, kwietnia i maja 2020 r. Biorąc pod uwagę retorykę polskiego banku centralnego, ekonomiści spodziewają się podwyżek stóp najwcześniej pod koniec tego, a niektórzy nawet zakładają brak zmian do końca przyszłego roku. To zła informacja dla przychodów i rentowności banków, bowiem drenuje wynik z odsetek, który jest najważniejszym źródłem przychodów sektora. Słabość tego rezultatu powoduje jednak, że jego udział w całkowitych przychodach operacyjnych zmalał do 64 proc. w tym roku z 73 proc. tuż przed wybuchem pandemii w lutym 2020 r. W tym samym czasie udział wyniku z opłat i prowizji wzrósł do 23,7 proc. z 19,7 proc.
Problem z wynikiem odsetkowym jest dwojaki: spadła marża odsetkowa netto (NIM) po cięciu stóp, a dodatkowo pandemia wyhamowała akcję kredytową. NIM osunął się do 2,05 proc. w maju z blisko 2,65 proc. przed pandemią, bo zdecydowana większość kredytów w Polsce ma zmienne oprocentowanie oparte na stawce WIBOR, która po cięciu stóp spadła o ok. 1,5 pkt proc. Dodatkowo NIM został „rozwodniony" przez duży wzrost udziału obligacji skarbowych w aktywach, bezpieczniejszych niż kredyty, ale i mniej rentownych. Ubytek marży wydawać się może niewielki, ale biorąc pod uwagę dużą wartość aktywów odsetkowych sektora (ok. 2,1 bln zł), ma to spory negatywny wpływ na nominalny wynik odsetkowy. Rezultat ten, po przeliczeniu na liczbę dni w miesiącu, zanotował dołek w marcu i kwietniu, choć wydawało się, że stało się to już pod koniec 2020 r. Maj przyniósł tylko symboliczne odbicie. MR