Brytyjscy ekonomiści zajmujący się podażą pieniądza, którzy wyszli z zapomnienia w czasie pandemii, prawidłowo przewidując niebotyczną inflację, zanim zrobił to ktokolwiek inny, ponownie biją na alarm.
Wzrost podaży pieniądza załamuje się w Wielkiej Brytanii, strefie euro i USA, co jest odczytywane jako ostrzeżenie przed recesją i deflacją. Bankierzy centralni za bardzo podnieśli stopy procentowe i jeśli tak zwani monetaryści znów mają rację, mówią, że należy „wyrzucić” urzędników.
Takie poglądy podzielają brytyjscy ekonomiści Simon Ward, doradca ekonomiczny Janusa Hendersona, oraz Tim Congdon, wiodący brytyjski głos w tej sprawie i niegdyś doradca Margaret Thatcher, gdy była premierem.
Ich analizy są sprzeczne z powszechnym konsensusem, że gospodarki zaczynają się ożywiać, a inflacja była spowodowana głównie szokami podażowymi i cenami energii. Ale dla monetarystów wzrost i inflacja są funkcją ilości pieniądza w obiegu i jego szybkości — liczby razy, kiedy przechodzi on z rąk do rąk. Te dane wskazują obecnie na załamanie.