Rok 2022 okazał się przełomowy, jeśli chodzi o podejście banków do problemu frankowego. Nie dość, że rekordowo wysoka okazała się fala nowych pozwów (ok. 63 tys.) od posiadaczy kredytów w CHF, to jeszcze ustaliła się linia orzecznicza w sprawach przed sądami. W minionym roku miażdżąca większość, aż ok. 95 proc. wyroków, zarówno w I jak i w II instancji, była korzystna dla frankowiczów (zwykle sąd orzekał nieważność umowy).
Tym samym zniknęły dotychczasowe nadzieje banków, że problem frankowy może jeszcze jakoś uda się w miarę tanio rozwiązać. A rezerwy na ryzyko prawne hipotecznych kredytów walutowych znacząco wzrosły.
Kto w miarę bezpieczny
Jak wynika z naszej analizy, na koniec 2022 r. skumulowana wartość tych rezerw dla ośmiu największych banków notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych wyniosła ok. 28 mld zł wobec 18–19 mld zł na koniec 2021 r.
Jeśli chodzi o poziom pokrycia rezerwami całego portfela, to wzrósł on do ok. 45 proc., przy czym w dwóch bankach przekroczył już 80 proc. W przypadku Banku Pekao wzrósł do 82 proc. z 23 proc. rok wcześniej, ponieważ bank ten dokonał w IV kwartale rekordowego dla siebie odpisu w wysokości 1,2 mld zł. Analitycy komentują, że władze Pekao najwyraźniej chciały wykorzystać okres wysokich stóp procentowych sprzyjających dochodom i zyskom i jednorazowo „załatwić” problem ryzyka frankowego.
W przypadku ING Banku Śląskiego wskaźnik pokrycia wzrósł w ciągu roku do 88 proc., z 46 proc. Ciekawe, że o ile Pekao i ING BSK mają relatywnie mało kredytów w CHF (ich wartość bilansowa przed korektą o rezerwy wynosiła na koniec 2022 r. odpowiednio 2,6 mld zł oraz 0,7 mld zł), o tyle w przypadku podmiotów znacznie mocniej obciążonych kredytami walutowymi postęp był wyraźnie mniejszy.