Rezerwy frankowe powinny się jeszcze podwoić lub potroić

Banki notowane na giełdzie znacząco zwiększyły poziom zabezpieczeń przed ryzykiem prawnym kredytów w CHF w minionym roku. Ale to jeszcze nie koniec. W scenariuszu minimum potrzeba jeszcze co najmniej 20 mld zł, a w czarnym scenariuszy – nawet 57 mld zł.

Publikacja: 23.03.2023 21:00

Rezerwy frankowe powinny się jeszcze podwoić lub potroić

Foto: Adobe Stock

Rok 2022 okazał się przełomowy, jeśli chodzi o podejście banków do problemu frankowego. Nie dość, że rekordowo wysoka okazała się fala nowych pozwów (ok. 63 tys.) od posiadaczy kredytów w CHF, to jeszcze ustaliła się linia orzecznicza w sprawach przed sądami. W minionym roku miażdżąca większość, aż ok. 95 proc. wyroków, zarówno w I jak i w II instancji, była korzystna dla frankowiczów (zwykle sąd orzekał nieważność umowy).

Tym samym zniknęły dotychczasowe nadzieje banków, że problem frankowy może jeszcze jakoś uda się w miarę tanio rozwiązać. A rezerwy na ryzyko prawne hipotecznych kredytów walutowych znacząco wzrosły.

Kto w miarę bezpieczny

Jak wynika z naszej analizy, na koniec 2022 r. skumulowana wartość tych rezerw dla ośmiu największych banków notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych wyniosła ok. 28 mld zł wobec 18–19 mld zł na koniec 2021 r.

Jeśli chodzi o poziom pokrycia rezerwami całego portfela, to wzrósł on do ok. 45 proc., przy czym w dwóch bankach przekroczył już 80 proc. W przypadku Banku Pekao wzrósł do 82 proc. z 23 proc. rok wcześniej, ponieważ bank ten dokonał w IV kwartale rekordowego dla siebie odpisu w wysokości 1,2 mld zł. Analitycy komentują, że władze Pekao najwyraźniej chciały wykorzystać okres wysokich stóp procentowych sprzyjających dochodom i zyskom i jednorazowo „załatwić” problem ryzyka frankowego.

W przypadku ING Banku Śląskiego wskaźnik pokrycia wzrósł w ciągu roku do 88 proc., z 46 proc. Ciekawe, że o ile Pekao i ING BSK mają relatywnie mało kredytów w CHF (ich wartość bilansowa przed korektą o rezerwy wynosiła na koniec 2022 r. odpowiednio 2,6 mld zł oraz 0,7 mld zł), o tyle w przypadku podmiotów znacznie mocniej obciążonych kredytami walutowymi postęp był wyraźnie mniejszy.

Wyrok TSUE wisi nad sektorem

Wśród banków notowanych na giełdzie największy portfel kredytów w CHF, o wartości aż 16,7 mld zł, ma PKO BP. Na koniec 2022 r. połowa tego portfela pokryta była rezerwami, wobec 36 proc. rok wcześniej. mBank (wartość kredytów frankowych to ok. 11,9 mld zł), zwiększył swoje odpisy do 54 proc. z 32 proc., Millennium (10,7 mld zł) – do 47 proc. z 26 proc., Santander Bank Polska zaś (8,4 mld zł kredytów w CHF) – do 42 proc. z wcześniejszych 22 proc.

Najistotniejsze jest jednak pytanie co dalej. Ryzyko prawne hipotecznych kredytów walutowych znacząco wzrosło w kontekście możliwego niekorzystnego dla banków wyroku TSUE. Przypomnijmy, że rzecznik generalny TSUE w swojej opinii uznał, że banki nie mają prawa do wynagrodzenia za korzystanie z kapitału po unieważnieniu umowy kredytowej z powodu klauzul abuzywnych, a sam TSUE w swoim orzeczeniu może potwierdzić tę opinię. Banki więc – jak oceniają analitycy – nie mają wyjścia, muszą dalej zawiązywać rezerwy. Pytanie tylko, do jakiego poziomu i jak bardzo to będzie kosztowne.

Koszty będę rosły

– Oszacowanie całkowitych kosztów ryzyka prawnego związanego z kredytami frankowymi nie jest proste, ale dla uproszczenia możemy policzyć, jakie by były koszty, gdyby wszystkie banki doszły do poziomu 88 proc. pokrycia portfela, tak jak jest to w przypadku ING Banku Śląskiego. W takim scenariuszu osiem największych banków musiałoby utworzyć dodatkowe rezerwy o wartości ok. 22 mld zł – szacuje Andrzej Powierża, analityk Biura Maklerskiego Banku Handlowego.

Wylicza, że najbardziej kosztowny ten proces byłby dla PKO BP, bo musiałby wyłożyć jeszcze 6,5 mld zł. W przypadku Santander BP chodzi o ok. 3,9 mld zł, mBanku – 4 mld zł, Millennium – 4,3 mld zł, w przypadku BNP Paribas BP – ok. 1,7 mld zł.

Koszty te można też wyliczać w inny sposób. Przykładowo, gdyby założyć, że połowa frankowiczów idzie do sądu, 30 proc. z nich decyduje się na ugody, a 20 proc. – nie podejmuje żadnych działań, to poziom rezerw byłby nieco inny (ugody są tańsze z punktu widzenia banków niż rozstrzygnięcia sądowe). Według analizy BM Banku Handlowego w takim scenariuszu koszt dla ósemki banków sięgnąłby ok. 20 mld zł (przy czym dla PKO BP – 5,1 mld zł, Santandera BP – 4,6 mld zł, mBanku – 4,5 mld zł, Millennium – 3,1 mld zł i BNP – 2 mld zł).

Czarny scenariusz

W najczarniejszym zaś scenariuszu, gdyby 100 proc. posiadaczy kredytów w CHF (również ci, którzy już podpisali ugody, czy ci, którzy spłacili kredyt) poszło jednak do sądu, to omawiane banki musiałyby dołożyć jeszcze 57 mld zł! Takiego czarnego scenariusza nie można oczywiście wykluczyć, ale zdaniem analityków nie musi się on jednak ziścić. Można co prawda przyjąć, że wielu frankowiczów czeka na wyrok TSUE, i jeśli się okaże, że w sądzie można wywalczyć darmowy kredyt, to pewnie i oni zdecydują się na pozew. Z drugiej strony całkiem sporo osób podpisało już ugody, a polubowne rozwiązanie sporu jest też zalecane przez Komisję Nadzoru Finansowego czy Ministerstwo Finansów.

Co ciekawe, być może docelowo stanie się to rozwiązaniem nakazanym ustawowo (nad takimi regulacji pracuje KNF na wypadek negatywnego dla banków wyroku TSUE), a część banków zapowiada uatrakcyjnienie swojego programu ugód. Dotychczas liderami, jeśli chodzi o postępowania ugodowe, są PKO BP, który zawarł takie porozumienie aż z 20 tys. frankowiczów, oraz Millennium, które „dogadało” się z 11,6 tys. swoich klientów.

Wystarczy kapitałów?

Ważne jest też pytanie, w jakim tempie banki będę zwiększać poziom rezerw frankowych. Na szczęście wydaje się, że nawet po ewentualnym niekorzystnym dla sektora wyroku TSUE nie będzie konieczności dokonywania jednorazowych odpisów (jak było po wejściu w życie ustawy o wakacjach kredytowych). Proces ten będzie raczej rozłożony „na raty”, w zależności od faktycznego napływu pozwów, linii orzeczniczej polskich sądów itp.

– Ale jest też drugi czynnik, który będzie wpływał na tempo przyrostu rezerw – zaznacza Powierża z BM Banku Handlowego. – Chodzi o współczynniki kapitałowe. Takie banki jak Santander BP czy PKO BP mają wystarczające nadwyżki kapitałowe ponad wymogi regulacyjne do tego, by podnieść rezerwy do w miarę bezpiecznego poziomu w ciągu nawet jednego roku. Ale mBank i Millennium nie mają takich możliwości kapitałowych i pewnie będą rozkładać koszty na dwa, trzy lata – ocenia Powierża.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty