Długo oczekiwana transformacja energetyczna kraju, tak zwana energiewende, wzywa do wyłączenia w tym roku pozostałych niemieckich elektrowni jądrowych i do wycofania ich elektrowni węglowych do 2030 roku. Ale kraj nie rozwinął jeszcze alternatywy źródeł energii wystarczających do uzupełnienia luki, która pozostanie po zamknięciu elektrowni jądrowych i węglowych.
Teraz, gdy nowo wybrany rząd Niemiec próbuje opracować plan zastąpienia rosyjskich dostaw energii, orędownicy klimatu i lobbyści paliw kopalnych walczą o wpływy na decydentów. Jak dotąd Berlin sprzeciwiał się ogłoszeniu całkowitego zakazu importu rosyjskiej energii z powodu obaw o wpływ, jaki miałby on na gospodarkę. Całkowite odcięcie dostaw z Rosji jutro oznaczałoby utratę dużej części całkowitego zaopatrzenia Niemiec w gaz i energię. W ostatnich latach Niemcy były zależne od Rosji w zakresie około 35 procent swoich potrzeb naftowych, 55 procent importu gazu ziemnego i około 50 procent importu węgla.
Silna zależność kraju od rosyjskich zasobów rozwijała się przez dziesięciolecia. – Zależność Niemiec od rosyjskiego gazu naprawdę wzrosła w 2004 r., kiedy Rosja i Niemcy zgodziły się na budowę gazociągu Nord Stream 1 – powiedziała prof. Claudia Kemfert, szefowa departamentu energii, transportu i środowiska w Niemieckim Instytucie Badań Ekonomicznych. Chociaż rurociąg nie został uruchomiony do 2011 roku, Kemfert twierdzi, że wstępne porozumienie oznaczało punkt zwrotny w zależności Niemiec od rosyjskich paliw.
Rurociąg o długości 759 mil, który biegnie z północno-zachodniej Rosji do Niemiec, przecinając Zatokę Fińską i Morze Bałtyckie, jest najdłuższym podmorskim rurociągiem na świecie. Ma całkowitą roczną zdolność przesyłu około 1,9 biliona stóp sześciennych rosyjskiego gazu, który ma być sprzedawany w Niemczech i innych krajach Unii Europejskiej. Przed bezpośrednim połączeniem z Rosją Niemcy otrzymywały swój skroplony gaz ziemny (LNG) rurociągami biegnącymi przez Białoruś i Ukrainę.
Odkąd powstał Nord Stream 1, uzależnienie od rosyjskiego gazu ziemnego stało się dla Niemiec normą. Rurociąg Nord Stream 2 został ukończony we wrześniu ubiegłego roku i podwoiłby roczną przepustowość rosyjskiego gazu płynącego do Niemiec do 3,9 biliona stóp sześciennych. Jednak po inwazji Putina na Ukrainę niemieccy przywódcy odmówili certyfikacji rurociągu, skutecznie zabijając najdroższy do tej pory projekt energetyczny Niemiec.
Pod koniec marca Robert Habeck, minister gospodarki i członek Partii Zielonych ogłosił, że od rosyjskiej inwazji ilość importowanego rosyjskiego gazu ziemnego spadła z 55 do 40 procent. „Do lata 2024 roku możemy uniezależnić się od rosyjskiego gazu” – ocenił. Jednocześnie import rosyjskiego węgla spadł do 25 proc., a ropy naftowej do 25 proc. całkowitego importu Niemiec. – Firmy pozwalają na wygaśnięcie umów z rosyjskimi dostawcami, nie przedłużając ich i przechodząc na innych dostawców – powiedział Habeck dziennikarzom.