WIG zaskakująco szybko konsumował w ostatnich tygodniach potencjał wzrostowy, wynikający z rosnących oczekiwań na rychłe ożywienie gospodarcze. Zarówno analiza zależności statystycznych, jak i fundamentalnych sugeruje, że takie tempo jest nie do utrzymania. Nawet mimo że owe oczekiwania rynku znajdują potwierdzenie w odczytach wskaźników koniunktury i że w perspektywie pół roku możliwe są narodziny długoterminowego trendu wzrostowego.
Na razie na obwieszczenie powstania tej upragnionej przez posiadaczy akcji tendencji wciąż jest jeszcze za wcześnie. Chociaż WIG podskoczył od lutowego dołka o jedną trzecią, to nie został spełniony warunek konieczny, zdefiniowany przez analizę techniczną. Dopóki WIG znajduje się poniżej strefy oporu wyznaczonej przez szczyty z początku stycznia i listopada 2008 r., oraz linię trendu spadkowego, nie ma podstaw, by ogłosić początek hossy.
Transformacja długoterminowego trendu spadkowego w zwyżkowy wymaga okresu konsolidacji. Takiej przejściowej fazy jeszcze nie było. Tym samym jest to scenariusz, który staje się coraz bardziej prawdopodobny w perspektywie najbliższych miesięcy. Prawdo- podobieństwo to przewyższa ryzyko kontynuacji bessy.
[srodtytul]Fundamenty – wskaźnik wyprzedzający OECD potwierdza wnioski płynące z odczytu PMI[/srodtytul]
Na pytanie, czy trwająca od połowy lutego zwyżka cen akcji na warszawskiej giełdzie ma uzasadnienie fundamentalne, po raz kolejny padła odpowiedź „tak”. Pierwszy raz takiej odpowiedzi udzielił ponad dwa tygodnie temu wskaźnik PMI dla polskiego przemysłu, którego wzrost uzasadnia trwalszą poprawę nastrojów na GPW. W minionym tygodniu zwyżka kursów znalazła z kolei potwierdzenie w odczycie równie istotnego wskaźnika wyprzedzającego koniunktury OECD. W przypadku Polski wzrósł on do poziomu 94,2 pkt, a zwyżkowa seria trwa już – podobnie jak w przypadku PMI – trzy miesiące (minimum zanotowano w listopadzie ub.r. – 93,8 pkt, przy czym przy okazji kolejnych publikacji dane historyczne są często rewidowane).