Do narodzin trendu wzrostowego potrzeba sforsowania strefy oporu

Historyczne prawidłowości sugerują, że tempo zwyżki na GPW jest zbyt szybkie, by dało się je utrzymać na dłuższą metę. Korekta niekoniecznie przekreśli jednak dokonania kupujących

Publikacja: 18.04.2009 11:33

Do narodzin trendu wzrostowego potrzeba sforsowania strefy oporu

Foto: GG Parkiet

WIG zaskakująco szybko konsumował w ostatnich tygodniach potencjał wzrostowy, wynikający z rosnących oczekiwań na rychłe ożywienie gospodarcze. Zarówno analiza zależności statystycznych, jak i fundamentalnych sugeruje, że takie tempo jest nie do utrzymania. Nawet mimo że owe oczekiwania rynku znajdują potwierdzenie w odczytach wskaźników koniunktury i że w perspektywie pół roku możliwe są narodziny długoterminowego trendu wzrostowego.

Na razie na obwieszczenie powstania tej upragnionej przez posiadaczy akcji tendencji wciąż jest jeszcze za wcześnie. Chociaż WIG podskoczył od lutowego dołka o jedną trzecią, to nie został spełniony warunek konieczny, zdefiniowany przez analizę techniczną. Dopóki WIG znajduje się poniżej strefy oporu wyznaczonej przez szczyty z początku stycznia i listopada 2008 r., oraz linię trendu spadkowego, nie ma podstaw, by ogłosić początek hossy.

Transformacja długoterminowego trendu spadkowego w zwyżkowy wymaga okresu konsolidacji. Takiej przejściowej fazy jeszcze nie było. Tym samym jest to scenariusz, który staje się coraz bardziej prawdopodobny w perspektywie najbliższych miesięcy. Prawdo- podobieństwo to przewyższa ryzyko kontynuacji bessy.

[srodtytul]Fundamenty – wskaźnik wyprzedzający OECD potwierdza wnioski płynące z odczytu PMI[/srodtytul]

Na pytanie, czy trwająca od połowy lutego zwyżka cen akcji na warszawskiej giełdzie ma uzasadnienie fundamentalne, po raz kolejny padła odpowiedź „tak”. Pierwszy raz takiej odpowiedzi udzielił ponad dwa tygodnie temu wskaźnik PMI dla polskiego przemysłu, którego wzrost uzasadnia trwalszą poprawę nastrojów na GPW. W minionym tygodniu zwyżka kursów znalazła z kolei potwierdzenie w odczycie równie istotnego wskaźnika wyprzedzającego koniunktury OECD. W przypadku Polski wzrósł on do poziomu 94,2 pkt, a zwyżkowa seria trwa już – podobnie jak w przypadku PMI – trzy miesiące (minimum zanotowano w listopadzie ub.r. – 93,8 pkt, przy czym przy okazji kolejnych publikacji dane historyczne są często rewidowane).

Jak widać, w przeszłości zmiana tendencji na wykresie tego wskaźnika była trafną zapowiedzią zakończenia negatywnych trendów gospodarczych i powrotu lepszych czasów dla posiadaczy akcji. Trudno byłoby w tej sytuacji upierać się przy tezie, że zwyżka na GPW jest jedynie efektem odreagowania po panicznej wyprzedaży i nie ma oparcia w czynnikach fundamentalnych. Niebawem oznaki słabnięcia tendencji recesyjnych powinny zacząć się pojawiać także w „twardych” danych – o produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej. Tak właśnie było bowiem w przeszłości.

Problem dla posiadaczy akcji polega na tym, że im bardziej oczywista zacznie się stawać poprawa sytuacji gospodarczej, tym bliższy wyczerpania będzie potencjał wzrostowy dla walorów, wynikający z oczekiwań na przełom gospodarczy. To prosta konsekwencja tego, że giełda dyskontuje zjawiska makroekonomiczne, zanim znajdą odzwierciedlenie w oficjalnych danych statystycznych.

Już teraz można zastanawiać się, czy zwiększające się oczekiwania nie wywindowały zbyt szybko kursów akcji. Przeanalizujmy sześć przypadków z ostatnich 10 lat, gdy wskaźnik PMI dla przemysłu wzrósł trzy miesiące z rzędu po wcześniejszym spadku poniżej poziomu 50 pkt (taka sytuacja ma miejsce obecnie). W ciągu trzech miesięcy po takim wzroście PMI, maksymalna zwyżka WIG-u wyniosła przeciętnie 11,1 proc., a w najlepszym przypadku (w końcu 2001 r.) 23,3 proc. Tymczasem od końca marca bieżącego roku do ostatniego maksimum WIG podskoczył już o 17,7 proc. Na krótką metę potencjał wynikający z poprawy odczytów makro w dużym stopniu zdążył się wyczerpać.

Inne są wnioski dotyczące dłuższego okresu – np. 6 miesięcy. W takim okresie maksymalna zwyżka WIG-u wyniosła w przeszłości przeciętnie 25,2 proc., a w najlepszym przypadku – aż 37,2 proc. Gdyby trzymać się tych historycznych schematów, to należałoby założyć, że po ewentualnej przejściowej korekcie kursy akcji znów powinny iść w górę.

[srodtytul]Analiza techniczna – bliskość strefy silnego oporu prowokuje realizację zysków[/srodtytul]

W pierwszych miesiącach tego roku trwała rzadko spotykana huśtawka nastrojów. Ze skrajnego pesymizmu rynek przeszedł bardzo szybko do równie dużego optymizmu. 40-sesyjna zwyżka WIG-u przekroczyła w minionym tygodniu 30 proc., co jest poziomem najwyższym od sierpnia 2003 r., czyli okresu, gdy bliski był koniec pierwszej, najbardziej euforycznej, fazy ostatniej hossy.

O tym, że rynek wkroczył w niebezpieczny etap, świadczy też fakt, że przy porównywalnym poziomie 40-sesyjnej zwyżki skończyła się hossa w 1997 r. oraz późniejsza próba przebicia jej szczytu w 1998 r. Tak szybkie tempo wzrostu zapowiadało również wyczerpywanie się potencjału zwyżkowego pierwszej fali odreagowania rynku niedźwiedzia na przełomie lat 2001 i 2002.

Wniosek jest taki, że kupujący zbyt szybko wywindowali notowania, co grozi w najbliższej przyszłości trudnościami z kontynuacją zwyżki lub silną korektą spadkową. Ostatnie dni potwierdziły, że pojawiają się pokusy do realizacji zysków. Spójne z tymi wnioskami są zresztą odczyty wskaźnika Investors Intelligence, obrazującego nastroje na amerykańskim rynku akcji, który ma kluczowe znaczenie dla GPW.

Chociaż wskaźnik jest wciąż daleko od historycznych poziomów nadmiernego optymizmu, to powrócił jednak właśnie na wysokość z początku stycznia, kiedy to końca dobiegła zwyżka kursów i zaczął się kolejny etap bessy.

Najgorsze, że zadyszka kupujących przypada na moment, w którym WIG znalazł się o krok od kluczowego poziomu oporu – styczniowego szczytu (28 934 pkt na zamknięciu), wzmocnionego dodatkowo przez położony nieco wyżej szczyt z listopada ub.r. (29 600 pkt). Co więcej, w tej samej okolicy przebiega obecnie równie istotny, „ruchomy” poziom oporu, jakim jest linia trendu spadkowego wychodząca z maksimum z października 2007 r. (na wykresie w skali logarytmicznej).

Taką kumulację oporów można interpretować na dwa sposoby. Z jednej strony, jest to dodatkowy argument za tym, że rynek może czekać poważna korekta, o ile nie uda się sforsować tej bariery. Z drugiej – ewentualne przebicie tej strefy oporu (niekoniecznie w najbliższej przyszłości) byłoby wydarzeniem, które wytrąciłoby kolejne argumenty z rąk zwolenników tezy o nieuchronnej kontynuacji bessy.

Wszystko to układa się we względnie pesymistyczny obraz sytuacji w najbliższych tygodniach, co jednocześnie nie przekreśla jeszcze szans na narodziny trwałego trendu wzrostowego w dłuższej perspektywie. Chociaż na krótką metę można mówić o nadmiernym wykupieniu rynku, to na wykresie WIG-u w ujęciu miesięcznym oscylator stochastyczny zaczyna dopiero niwelować długoterminowe wyprzedanie.

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?