Korekta spadkowa nie zmieniła układu sił w średnim i długim terminie

WIG ciągle wysoko ponad poziomami wsparcia i nieustannie sprzyjająca koniunktura gospodarcza – tak można podsumować obecną sytuację na rynku akcji

Publikacja: 24.04.2010 10:26

Tomasz Hońdo, Parkiet

Tomasz Hońdo, Parkiet

Foto: PARKIET

Nie udało się wydłużyć i tak już długiej serii nieprzerwanej zwyżki indeksów na warszawskim parkiecie. Po dziesięciu tygodniach marszu na północ tym razem WIG spadł o 2,5 proc. Rosnącej pokusie realizacji zysków pomógł w zepchnięciu cen akcji powrót obaw o sytuację pogrążonej w długach Grecji.

[srodtytul][link=http://www.parkiet.com/temat/32.html]Zobacz też inne analizy [/link][/srodtytul]

W najgorszym jak dotąd momencie ubiegłotygodniowej wyprzedaży (czyli w czwartek) WIG znalazł się 3,9 proc. poniżej kwietniowego szczytu, będącego jednocześnie rekordem hossy (44 078,65 pkt). Liczba ta pokazuje, że skala spadku jest wciąż niewielka w porównaniu nie tylko z całą, rozpoczętą w lutym 2009 r., hossą, ale nawet z ostatnią falą zwyżkową (rozpoczętą w połowie lutego br.), która zwiększyła wartość WIG o 18,1 proc.

Sam ten fakt (podobnie jak poniższa analiza) sugeruje, że jest zdecydowanie za wcześnie, by wątpić w możliwość kontynuacji długoterminowego trendu wzrostowego. Tym bardziej że korekta spadkowa z minionego tygodnia na razie nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle wszystkich okresów realizacji zysków z poprzednich kilkunastu miesięcy. Każdy z tych przypadków kończył się ostatecznie wygraną posiadaczy akcji, co pokazuje, że potrzeba wyjątkowo silnych czynników, by podkopać fundamenty hossy.

[srodtytul][link=http://www.parkiet.com/galeria/32,3,920833.html]Analiza techniczna – WIG utrzymuje się powyżej styczniowego maksimum[/link][/srodtytul]

Z technicznego punktu widzenia najważniejszym wydarzeniem minionego tygodnia jest pełne ukształtowanie się na wykresie WIG trzytygodniowej formacji głowy z ramionami (RGR). W czwartek indeks przełamał linię szyi tej formacji (biegnącej po lokalnych dołkach z 8 i 19 kwietnia). Zgodnie z teorią teraz WIG powinien spaść nieco poniżej 42 tys. pkt, aby wypełnił się potencjał wynikający z RGR. W tym kontekście piątkowe odbicie można traktować jako ruch powrotny do przebitej linii szyi, po którym powinno książkowo dojść do kolejnej przeceny i pogłębienia dołka z czwartku.

W średnim terminie (czyli w skali co najmniej kilku miesięcy) formacja ta sama w sobie nie ma jednak większego znaczenia (o ile nie pociągnie za sobą poważniejszych negatywnych konsekwencji). Powód jest prosty – nawet jeśli wypełniony zostanie potencjał spadkowy wynikający z RGR, to i tak WIG znajdzie się dopiero w okolicy styczniowego szczytu (41 617 pkt), który pełni obecnie rolę wsparcia (do połowy marca był natomiast oporem). Nawet jeśli pesymistycznie założymy, że i ta bariera zostanie przebita, to i tak w średnim terminie (a tym bardziej w długim, czyli w perspektywie co najmniej pół roku) nie będzie to jeszcze równoznaczne z załamaniem trendu wzrostowego. Do tego potrzeba by znacznie więcej.

Obecnie kluczowy poziom wsparcia decydujący o tym, czy na rynku panuje hossa czy bessa, to dopiero lutowy dołek (37 322 pkt), pokrywający się niemal idealnie z minimum z początku listopada ub.r. Na razie, ze względu na dużą odległość od tej bariery, kierujący się analizą techniczną średnio- i długoterminowi inwestorzy nie mają powodów do składania zleceń sprzedaży.

Tym bardziej że w przestrzeni pomiędzy obecnym poziomem WIG a lutowym dołkiem przebiegają różnej długości średnie kroczące (np. półroczna znajdująca się obecnie na wysokości ok. 40,3 tys. pkt), które pełnią rolę dodatkowych, pośrednich poziomów wsparcia. Powtórzę więc tezę, którą promuję od pewnego czasu – do zmiany trendu w średnim i długim terminie potrzeba czegoś znacznie poważniejszego niż nawet kilkunastosesyjna korekta.

Analiza sytuacji na wykresie WIG wydaje się obecnie tym bardziej wiarygodna, że w takim samym układzie technicznym znajdują się wszystkie główne indeksy GPW (nie zawsze tak jest – czasem widać wyraźnie tzw. dywergencje pomiędzy np. indeksami dużych i małych spółek).

Na koniec jeszcze długoterminowa ciekawostka. [link=http://www.parkiet.com/galeria/32,4,920833.html]Jak widać na drugim wykresie, trwającą od lutego ub.r. hossę można opisać za pomocą dwóch tzw. wewnętrznych linii trendu[/link], których nachylenie określa tempo zwyżki. Nachylenie pierwszej linii było znacznie większe niż nachylenie tej, z którą mamy do czynienia obecnie. W czwartek WIG znalazł się poniżej tej prostej, ale samo w sobie nie oznacza to jeszcze końca hossy – wręcz przeciwnie, gdyby udało się obronić opisane wcześniej poziomy wsparcia, to można by oczekiwać powrotu WIG do wewnętrznej linii trendu, a później jej przebicia w górę.

[srodtytul][link=http://www.parkiet.com/galeria/32,2,920833.html]Fundamenty - krok po kroku w kierunku historycznych szczytów cyklu koniunkturalnego[/link][/srodtytul]

Miniony tydzień przyniósł kolejne dane makro, które pozwalają zaktualizować długoterminową ocenę sytuacji i odpowiednio „przesunąć” położenie gospodarki i rynku na mapie cyklu koniunkturalnego. Mapie, którą narysowała historia. Użyteczność takiego podejścia nie budzi wątpliwości – od wiosny 2009 r. gospodarka nieprzerwanie wychodzi z dołka cyklu i zmierza ku jego szczytom, czemu towarzyszy giełdowa hossa. Od kiedy na początku kwietnia pisaliśmy o tym, że odbicie wskaźnika PMI sugeruje, podobnie jak w przeszłości, że skończyła się bessa, kursy akcji systematycznie idą w górę.

Nie oznacza to oczywiście, że warunki gospodarcze będą wiecznie sprzyjały rynkom – aby zdiagnozować zachodzące niekorzystne zmiany, cały czas monitorujemy pojawiające się dane makro w Polsce i na świecie.

Najnowsze dane warte uwagi to: dynamika produkcji przemysłowej w Polsce w marcu oraz wskaźnik instytutu Ifo obrazujący nastroje niemieckich przedsiębiorców. Zacznijmy od danych o kondycji przemysłu. Jak widać na wykresie, 3-miesięczna średnia z rocznej dynamiki produkcji (średnią taką obliczamy, aby wygładzić chwilowe wahania i pokazać trwałe trendy) podskoczyła do 10 proc. – to nowy szczyt trwającej od wiosny 2009 r. fazy wzrostowej cyklu koniunkturalnego.

Z takim odczytem poprzednio mieliśmy do czynienia jeszcze w kwietniu 2008 r. Dla porównania, dno fazy spadkowej cyklu (w lutym 2009 r.) zostało zanotowane na wysokości minus 11,4 proc.

Część ekonomistów i analityków bagatelizuje bardzo dobre informacje o sytuacji w przemyśle, zbywając je stwierdzeniem, że jest to tzw. efekt niskiej bazy porównawczej – roczna dynamika produkcji jest wysoka, punkt odniesienia (czyli dane sprzed roku) bowiem był wyjątkowo nisko. Chociaż w dosłownym (matematycznym) znaczeniu można się w dużym stopniu zgodzić z takim stwierdzeniem, to nie oznacza to wcale, że statystyczny efekt bazy nie pozwala zarabiać pieniędzy na rynku akcji. Wręcz przeciwnie, skoro w ostatnich 12 miesiącach korelacja między dynamiką produkcji i WIG wynosi 99 proc. (czyli była niemal idealna), to bez względu na to, czy mamy do czynienia z efektem bazy, czy nie, inwestorzy cieszą się z realnych zysków.

Teraz pozostaje odpowiedzieć na pytanie – jak daleko jeszcze do historycznych szczytów cyklu w przemyśle? W 1999 i 2006 r. dynamika produkcji osiągnęła szczyt możliwości na poziomie 14–15 proc. (w 2004 r. było to aż 21 proc., ale wówczas był to efekt boomu przed przystąpieniem Polski do UE). Od tych poziomów dzieli nas jeszcze 4-5 pkt proc. Jeśli koniunktura będzie się poprawiała w takim tempie, jak do tej pory (średnio 1,6 pkt miesięcznie), to do historycznych szczytów przemysł dotrze za 3-4 miesiące. Wygląda więc na to, że koniunktura sięgnie punktu kulminacyjnego w połowie roku.

W taką diagnozę sytuacji dobrze wpisuje się najnowszy (kwietniowy) odczyt indeksu Ifo, który obrazuje nastroje przedsiębiorców u naszego największego partnera handlowego. Indeks po raz pierwszy od czerwca 2008 r. przekroczył poziom 100 pkt (wynosi 101,6 pkt). Jego poprzedni szczyt (z 2007 r.) to 108,9 pkt.

Rosnąc w tempie takim jak do tej pory (średnio 1,5 pkt miesięcznie), indeks dotarłby do tego rekordowego poziomu w ciągu 5 miesięcy, czyli nieco później niż wynikałoby to z analizy produkcji. Na marginesie warto dodać, że w ostatnich 12 miesiącach korelacja między dynamiką produkcji polskiego przemysłu a niemieckim indeksem Ifo wyniosła 97 proc., co tłumaczy, dlaczego kursy polskich akcji są uzależnione od sytuacji na rynkach światowych.

[link=http://www.parkiet.com/temat/34.html][obrazek=/materialy/stopka_artykuły/spółki_komentarze.jpg][/link][link=http://www.parkiet.com/temat/63.html][obrazek=/materialy/stopka_artykuły/spółki_notowania.jpg][/link][link=http://www.parkiet.com/forum/viewforum.php?f=1&sid=9c67f579475385040cef9b2cd2645f8e][obrazek=/materialy/stopka_artykuły/spółki_forum.jpg][/link]

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?