Wcześniejsze pokonanie kwietniowego szczytu nie tylko oznacza rosnące zyski posiadaczy akcji, ale też pozwala przesunąć wyżej dotychczasowy poziom wsparcia. Kwestia wsparcia może się tymczasem okazać o tyle istotna, że fundamenty nie sprzyjają raczej dynamicznej fali zwyżkowej.
[srodtytul]Analiza techniczna – niezależnie od rozwoju sytuacji pokonanie szczytu nie poszło na marne[/srodtytul]
Ostatnie dwa tygodnie doprowadziły do ukształtowania się ciekawej sytuacji technicznej na wykresie WIG. Przebity już w połowie września kwietniowy szczyt hossy (44 078 pkt w cenach zamknięcia) stał się wyraźnym poziomem wsparcia. Od dwóch tygodni WIG balansuje na tej linii, której znaczenie zwiększa dodatkowo widniejąca tuż poniżej luka hossy (43 875 – 44067 pkt). Z faktu tego wypływają dwa wnioski.
Po pierwsze, jeśli WIG zdoła się utrzymać powyżej owego wsparcia w okolicy 44 tys. pkt, będzie miał ciągle grunt do dalszego poprawiania rekordów hossy – w piątek do sięgnięcia po nowy szczyt wystarczyła zwyżka o zaledwie 1,37 proc. (być może na tym nie koniec, za czym przemawia choćby to, że nie został jeszcze zrealizowany cały potencjał wzrostowy wynikający z opisywanej przez nas dwa tygodnie temu sierpniowej formacji flagi). Po drugie, jeśli jednak wsparcie ulegnie presji ze strony sprzedających, w krótkim terminie sytuacja znacznie się pogorszy i otwarta zostanie droga do spadku nawet ku sierpniowemu dołkowi (41 572 pkt w cenach zamknięcia).
Pesymiści oczami wyobraźni widzą już zapewne tzw. wyspę odwrotu (jej dwa istniejące już elementy to wspomniana luka z 13 września, a potem konsolidacja nad kwietniowym szczytem; brakujący element to luka bessy zakrywająca lukę hossy).Intuicja podpowiada jednak, że nawet jeśli WIG cofnie się poniżej zdobytego wcześniej kwietniowego szczytu, to przecież sam fakt pokonania owego maksimum nie pozostanie całkiem bez znaczenia. Przecież to, że popyt zmobilizował siły do pokonania szczytu, to nie to samo, gdyby kupujący zrezygnowali z walki tuż poniżej owego rekordu.