Nowy rekord potwierdza trend, ale fundamenty pozostawiają niedosyt

Tydzień na warszawskim parkiecie zakończył się ustanowieniem przez WIG nowego rekordu hossy (45 133,77 pkt na zamknięciu)

Publikacja: 25.09.2010 09:12

Tomasz Hońdo, Parkiet

Tomasz Hońdo, Parkiet

Foto: PARKIET

Wcześniejsze pokonanie kwietniowego szczytu nie tylko oznacza rosnące zyski posiadaczy akcji, ale też pozwala przesunąć wyżej dotychczasowy poziom wsparcia. Kwestia wsparcia może się tymczasem okazać o tyle istotna, że fundamenty nie sprzyjają raczej dynamicznej fali zwyżkowej.

[srodtytul]Analiza techniczna – niezależnie od rozwoju sytuacji pokonanie szczytu nie poszło na marne[/srodtytul]

Ostatnie dwa tygodnie doprowadziły do ukształtowania się ciekawej sytuacji technicznej na wykresie WIG. Przebity już w połowie września kwietniowy szczyt hossy (44 078 pkt w cenach zamknięcia) stał się wyraźnym poziomem wsparcia. Od dwóch tygodni WIG balansuje na tej linii, której znaczenie zwiększa dodatkowo widniejąca tuż poniżej luka hossy (43 875 – 44067 pkt). Z faktu tego wypływają dwa wnioski.

Po pierwsze, jeśli WIG zdoła się utrzymać powyżej owego wsparcia w okolicy 44 tys. pkt, będzie miał ciągle grunt do dalszego poprawiania rekordów hossy – w piątek do sięgnięcia po nowy szczyt wystarczyła zwyżka o zaledwie 1,37 proc. (być może na tym nie koniec, za czym przemawia choćby to, że nie został jeszcze zrealizowany cały potencjał wzrostowy wynikający z opisywanej przez nas dwa tygodnie temu sierpniowej formacji flagi). Po drugie, jeśli jednak wsparcie ulegnie presji ze strony sprzedających, w krótkim terminie sytuacja znacznie się pogorszy i otwarta zostanie droga do spadku nawet ku sierpniowemu dołkowi (41 572 pkt w cenach zamknięcia).

Pesymiści oczami wyobraźni widzą już zapewne tzw. wyspę odwrotu (jej dwa istniejące już elementy to wspomniana luka z 13 września, a potem konsolidacja nad kwietniowym szczytem; brakujący element to luka bessy zakrywająca lukę hossy).Intuicja podpowiada jednak, że nawet jeśli WIG cofnie się poniżej zdobytego wcześniej kwietniowego szczytu, to przecież sam fakt pokonania owego maksimum nie pozostanie całkiem bez znaczenia. Przecież to, że popyt zmobilizował siły do pokonania szczytu, to nie to samo, gdyby kupujący zrezygnowali z walki tuż poniżej owego rekordu.

Takie intuicyjne rozumowanie znajduje potwierdzenie w konkretnych obliczeniach. Jak zaraz pokażemy, ustanowienie nowych rekordów hossy pozwoliło przesunąć wyżej dotychczasowy poziom długoterminowego wsparcia. Aby to zobrazować, odwołajmy się do opisanej przez nas już ponad rok temu tzw. ruchomej linii obrony. Jak widać na wykresie, przebiega ona zawsze na wysokości ostatniego istotnego dołka (przez istotny dołek rozumiemy taki, który został ustanowiony po spadku WIG o przynajmniej 3 proc. od poprzedzającego ten spadek szczytu hossy).

Z chwilą kiedy indeks ustanawia nowy szczyt, linia obrony przesuwa się w górę ku kolejnemu istotnemu dołkowi. Jeśli zaś WIG spadłby poniżej linii obrony, cała procedura zostałaby odwrócona (linia obrony zamieniłaby się w linię oporu przebiegającą na wysokości ostatniego istotnego szczytu). Podobnie jak np. średnie kroczące, nasze narzędzie oparte jest na zasadzie podążania za trendem i zamykania pozycji, dopiero gdy zostanie przebite wsparcie (co wyklucza próby „łapania dołków i szczytów”). Zaletą w porównaniu ze średnimi jest jednak znacznie mniejsza liczba fałszywych sygnałów (od marca pojawił się tylko jeden – w lutym, podczas gdy np. półroczna średnia dała w tym roku już siedem przedwczesnych sygnałów sprzedaży).

Obecnie istotne jest to, że zgodnie z naszym modelem ustanowienie przez WIG nowych rekordów hossy pozwoliło przesunąć linię obrony z dołka lutowego (37 322 pkt) na majowy (39 109 pkt). Dzięki temu, posługując się tym narzędziem, można by teraz ocalić większą (o prawie 5 pkt proc. – taka jest odległość między dołkami z lutego i maja) część dotychczasowych zysków. Na tym właśnie polega największa korzyść z nowych rekordów hossy.

[srodtytul]Fundamenty – kolejne oznaki utraty impetu przez ożywienie gospodarcze[/srodtytul]

Przed tygodniem obszernie analizowaliśmy zależności między giełdą a kondycją przemysłu. Doszliśmy wówczas do wniosku, że chociaż anemicznego tempa hossy w tym roku nie da się wytłumaczyć kondycją polskiego przemysłu (bo ta jest ciągle bardzo mocna), to jednak wyraźne oznaki słabości wysyła już przemysł największej gospodarki świata – USA. Analiza ta zyskuje nowy kontekst w świetle opublikowanego w tym tygodniu wstępnego odczytu wskaźnika PMI dla przemysłu strefy euro.

Odczyt równy 53,6 pkt (wartość ta może się jeszcze nieznacznie zmienić na początku października) oznacza spadek do poziomu najniższego od ośmiu miesięcy. W porównaniu zaś ze szczytem z kwietnia (57,6 pkt) wskaźnik osunął się już o 4 pkt. W tym kontekście nie jest przypadkiem, że właśnie od kwietnia gwałtownie obniża się też roczna dynamika WIG (do końca września obniżyła się od szczytu o 67 pkt proc.).

Jak widać na wykresie, zależność między tymi parametrami jest oczywista – i teraz, i wcześniej. Jedyne, co wywołuje wątpliwości, to fakt, że polska giełda z pewną przesadą wydaje się reagować na osłabienie koniunktury na Zachodzie – podczas gdy w czasie ubiegłorocznej dynamicznej hossy wzrost PMI dla strefy euro o każdy 1 pkt przekładał się na zwyżkę rocznej dynamiki WIG średnio o ok. 6,4 pkt proc., to w tym roku spadek PMI o każdy 1 pkt proc. wiąże się z obniżaniem dynamiki WIG aż o prawie 10 pkt proc. Być może jednak wniosek o przesadności nie jest trafny, jeśli założymy, że giełda z pewnym wyprzedzeniem dyskontuje wydarzenia w gospodarce. Przemawia za tym fakt, że dynamika WIG zaczęła gwałtownie maleć już w kwietniu, podczas gdy zniżka PMI wystartowała dopiero miesiąc później.

W każdym razie mamy prostą odpowiedź na pytanie, dlaczego zdobywanie szczytów przychodzi na giełdzie z takimi trudnościami – przyczyną są oznaki utraty impetu przez ożywienie w przemyśle strefy euro, którego kondycja ma kolosalne znaczenie dla polskiej gospodarki. W dłuższym terminie widać też, że poziom (57,6 pkt), z którego rozpoczęło się trwające ciągle opadanie PMI, nie jest być może przypadkowy – praktycznie na tej samej wysokości (zaledwie 0,1 pkt wyżej) zakończyła się tendencja zwyżkowa wskaźnika w czerwcu 2006 r. Widać więc, że na Zachodzie pojawiło się ryzyko zmiany fazy cyklu koniunkturalnego.

Jednocześnie utrata impetu to jeszcze nie to samo co załamanie koniunktury. Skoro PMI w strefie euro jest ciągle wyraźnie powyżej granicznego poziomu 50 pkt, to nie ma fundamentalnych warunków do przemiany anemicznego trendu wzrostowego na giełdzie w trend spadkowy. Dopóki zresztą PMI nie osunie się poniżej 50 pkt, będzie szansa na zatrzymanie niepokojącej tendencji powyżej tej bariery.

W obraz nakreślony przez PMI dla strefy euro wpisują się piątkowe odczyty wskaźników instytutu Ifo odzwierciedlające nastroje niemieckich przedsiębiorców. Szczególną wartość ma porównanie tendencji, w jakich znajdują się subindeksy. Podczas gdy subindeks bieżących ocen znalazł się najwyżej od wiosny 2008 r. (109,7 pkt), to subindeks oczekiwań – najniżej od czerwca br. (103,9 pkt). Różnica między oczekiwaniami i oceną bieżącej sytuacji, która już od trzech miesięcy jest na minusie, jeszcze się w efekcie pogłębiła. Jak widać na wykresie, także tutaj znajdujemy uzasadnienie dla spowolnienia hossy.

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?