Czy listopad zakończy październikowy zastój?

Zgodnie z naszymi oczekiwaniami mający złą sławę październik nie przyniósł tym razem nawet namiastki krachu. Na części rynków wschodzących doszło nawet do pokaźnych zwyżek, natomiast nasz rodzimy WIG20 właściwie stał w miejscu. Czy to przysłowiowa cisza przed burzą?

Publikacja: 30.10.2010 01:35

Tomasz Hońdo, Parkiet

Tomasz Hońdo, Parkiet

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz Rafał Guz

Przed miesiącem zastanawialiśmy się nad tym, na ile nadchodzący październik będzie pasował do utartego stereotypu „miesiąca krachów”. Doszliśmy wówczas do wniosku (na podstawie analizy obszernych danych historycznych z rynku amerykańskiego), że „skoro tym razem wrzesień był wyjątkowo udany, to teoretycznie także październik nie powinien przynieść większych strat posiadaczom akcji”. Jednocześnie zwracaliśmy uwagę, że statystycznie dziesiąty miesiąc roku – mimo że na pierwszy rzut oka kojarzy się z krachami, takimi jak w 2008 r. czy 1987 r. – był w przeszłości typowym „średniakiem”, ze średnią zmianą S&P 500 na poziomie 0,5 proc.

[srodtytul]Plan minimum wykonany[/srodtytul]

Rzeczywistość okazała się niegorsza, a nawet lepsza od tych bazujących na historycznych zależnościach i oczekiwaniach. „Plan minimum” został wykonany z nawiązką, szczególnie jeśli chodzi o Wall Street. Do czwartkowego zamknięcia S&P 500 zyskał względem końca września 3,7 proc. Co ciekawe, do historycznych schematów zza oceanu bardziej pasowała tym razem sytuacja na warszawskiej giełdzie. Zmiana WIG20 o 1,4 proc. niemal idealnie wpisała się w oczekiwania, o jakich pisaliśmy przed miesiącem.

Czy skoro historia dość trafnie podpowiedziała losy rynków akcji w październiku, to czy na jej podstawie można powiedzieć coś równie wiarygodnego na temat nadchodzącego listopada? Średnia zmiana S&P 500 wyniosła w jedenastym miesiącu roku +0,7 proc. (a jeśli weźmiemy pod uwagę bliższy nam okres tylko od początku lat 70., to równała się +1,3 proc.). Dalekie od prawdy byłoby jednak stwierdzenie, że listopad był zawsze miesiącem wzrostowym. Aż w 4 na 10 przypadków miesiąc ten przyniósł bowiem spadki S&P 500, które w najgorszym razie (w 1973 r.) wyniosły aż 11,4 proc.

Niewiele daje ograniczenie analizy jedynie do tych przypadków w przeszłości, kiedy listopad był poprzedzony przez zwyżki notowań w październiku i/lub wrześniu i/lub w całym okresie od początku roku (sprawdziliśmy każdą z tych wersji). Także wtedy trudno dopatrzyć się jakiegoś jednoznacznego schematu rozwoju wydarzeń.

[srodtytul]Konsolidacja i co dalej?[/srodtytul]

Skoro historia nie chce nam podpowiedzieć zbyt wiele na temat tego, czego można oczekiwać w listopadzie, to może jakieś wnioski można wyciągnąć na podstawie analizy technicznej? Z takiego punktu widzenia praktycznie cały październik stał pod znakiem konsolidacji WIG20 u szczytów hossy, w dość wąskim przedziale ok. 2600–2700 pkt. Co jakiś czas rekordy nawet były poprawiane (najpierw na początku miesiąca, potem w jego połowie), ale nie zaowocowało to konsekwentną falą wzrostową na wzór tej z września, kiedy indeks dużych spółek niemal nieprzerwanie szedł w górę. Bardzo szybko pojawiała się podaż, a popyt nie był w stanie się jej zdecydowanie przeciwstawić.

Pytanie, które zapewne spędza sen z oczu wielu posiadaczy akcji, brzmi: czy przedłużająca się konsolidacja oznacza przysłowiową „ciszę przed burzą” i dojrzewanie właściwej korekty spadkowej? Pesymiści mogą trzymać się porównania obecnej sytuacji z tą z okresu marzec-maj. Na razie w tym porównaniu wiele elementów do siebie pasuje. Wrześniowa zwyżka WIG20 to odpowiednik równie nieprzerwanego marszu na północ w marcu. Obie fale zwyżkowe były efektem odrabiania strat po korektach i obie doprowadziły do ustanowienia nowych rekordów hossy. Z kolei październikowa konsolidacja to odpowiednik bezproduktywnej huśtawki notowań w kwietniu. Niemal w identycznym momencie (w połowie miesiąca) zostało ustanowione miesięczne maksimum (a zarazem rekord hossy) zarówno w kwietniu, jak i październiku.

[srodtytul]Powtórka z maja?[/srodtytul]

Gdyby ta niemal idealnie sprawdzająca się analogia miała się dalej utrzymywać, to idąc tym tropem teraz należałoby oczekiwać listopadowego tąpnięcia kursów na wzór tego z maja (co prawda maj przyniósł spadek WIG20 „jedynie” o 4,5 proc. w ujęciu miesiąc do miesiąca, ale w w najgorszym momencie maja przecena sięgała o wiele więcej – aż 11 proc.).

Optymiści mogą argumentować, że do tego, by powtórzyła się majowa minipanika, potrzebne byłyby równie silne negatywne impulsy. W maju inwestorzy wyprzedażą akcji zareagowali na groźbę eskalacji kryzysu finansowego na obrzeżach strefy euro. Obecnie (chyba) nic nie wskazuje na to, byśmy stali u progu kolejnej fali obaw z tym związanych.W grze luzowanie ilościowe...

Być może jednak impuls do korekty będzie związany z przyszłotygodniowym wydarzeniem, na które czekają rynki, czyli decyzją amerykańskiego Fed w sprawie kolejnej rundy „luzowania ilościowego”. Nadzieje inwestorów na zalanie rynków świeżą porcją gotówki zostały rozbudzone w takim stopniu, że Fed stał się niejako zakładnikiem własnej polityki. Ewentualne rozczarowanie skalą programu skupu obligacji skarbowych byłoby potencjalnie dobrym pretekstem do wyrwania WIG20 w dół z październikowej konsolidacji.

[srodtytul]...i wyniki amerykańskich spółek[/srodtytul]

Porównanie z sytuacją z kwietnia-maja jest też o tyle uprawnione, że rynki znajdują się obecnie prawdopodobnie blisko punktu kulminacyjnego ekscytacji wynikami kwartalnymi amerykańskich spółek. Jeśli popatrzymy na poprzednie sezony publikacji wyników (za IV kw. 2009 r., za I kw. oraz II kw. br.), to liczba zaskakująco dobrych rezultatów spółek sięgała szczytu w drugiej połowie miesiąca następującego po kwartale, którego dotyczyły wyniki. Gwałtowna wyprzedaż akcji następowała praktycznie zaraz po rozpoczęciu kolejnego miesiąca (kiedy wyniki były już zdyskontowane), czyli w lutym, maju oraz sierpniu.

To wszystko raczej nie nastraja optymistycznie, ale może tym razem rzeczywistość okaże się mimo wszystko bardziej przychylna dla posiadaczy akcji? Koronnym argumentem optymistów jest fakt, że od kilkunastu miesięcy rynek znajduje się w trendzie wzrostowym i prędzej czy później trend ten wygrywa z przejściowymi korektami spadkowymi.

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?