Inwestorzy coraz bardziej niepokoją się tym, co dzieje się z surowcami. Czy ostatnie spadki mogą być początkiem końca surowcowej hossy?
Obstawiam, że możemy mówić raczej o korekcie na tym rynku, choć może ona jeszcze jakiś czas potrzymać inwestorów w niepewności. Analitycy mają zresztą problem z interpretacją tych zniżek. Duże banki inwestycyjne są bardzo podzielone w tej kwestii. Jedne twierdzą, że obecna przecena jest jak najbardziej uzasadniona, bo ceny na rynku surowców były zbyt mocno wywindowane, inne z kolei obstają przy tym, że ceny wkrótce odbiją i wrócą do poziomów sprzed rozpoczętej korekty spadkowej. Nie widzę na razie mocnych argumentów za tym, by mówić, że wchodzimy w długoterminowy trend spadkowy na tym rynku. Widzimy, że cały czas banki centralne drukują pieniądze. Rynki wschodzące zwiększają zakupy złota. W przypadku miedzi mamy wprawdzie nadpodaż, ale jeśli światowa gospodarka ma wrócić na ścieżkę wzrostu, to popyt zacznie rosnąć, co będzie miało pozytywny wpływ na ceny. Dlatego jestem umiarkowanym optymistą.
Dlaczego inwestorzy na rynkach akcji tak nerwowo reagują na wahania cen surowców?
Przecena na tym rynku uderza bezpośrednio w notowania tych spółek, które żyją z wysokich cen surowców, ponieważ otoczenie, w którym funkcjonują, zmienia się na ich niekorzyść. Spadek cen surowców, szczególnie ropy czy miedzi, dla gospodarki światowej jest pozytywnym czynnikiem. Jest wiele sektorów, które mogą w dłuższej perspektywie na tym zyskać.
Czy inwestorzy w Warszawie też powinni obawiać się korekty na rynku surowców?