Wieczny odpoczynek lub... szansa na szybki zarobek

Na świecie zaczyna brakować wolnych miejsc na cmentarzach. Brytyjskie firmy inwestycyjne chcą na tym zarabiać. Amerykanie dodają, by szukać nagrobków blisko celebrytów – taka lokalizacja zawsze podnosi cenę.

Aktualizacja: 20.05.2013 15:42 Publikacja: 18.05.2013 18:42

W świetle przepisów obowiązujących w Polsce, pochówek jest możliwy niemal wyłącznie na cmentarzach k

W świetle przepisów obowiązujących w Polsce, pochówek jest możliwy niemal wyłącznie na cmentarzach komunalnych i wyznaniowych. Nie oznacza to, że handel grobami nie odbywa się w Internecie zgodnie z zasadami rynkowymi.

Foto: Fotorzepa, D. Matloch D. Matloch

„Jedyne dwie pewne rzeczy na świecie to śmierć i podatki" – mawiał słynny amerykański wynalazca Benjamin Franklin. Na zarabianie na tych ostatnich monopol posiada państwo. Perspektywa śmierci, w opinii niektórych ludzi, może być jednak całkiem niezłym sposobem na zapewnienie wysokich zysków. I, o dziwo, nie są to wyłącznie przedstawiciele branży ubezpieczeniowej.

Mała podaż, duży popyt

Wielka Brytania zmaga się ostatnimi czasy z wieloma problemami. Jedne z nich, jak choćby kwestia referendum w sprawie wyjścia z Unii Europejskiej czy niepodległości Szkocji, wywołują zainteresowanie w skali całego kontynentu. Ale Brytyjczycy mają też i dużo bardziej przyziemne, a dokładniej w tym przypadku rzecz ujmując – podziemne – zmartwienia. W skali całego kraju zaczyna mianowicie brakować wolnych miejsc na cmentarzach, przy jednoczesnym stałym wzroście zapotrzebowania na nowe groby. Problem jest najbardziej dotkliwy w Londynie i innych dużych miastach na Wyspach, gdzie trudno wygospodarować kolejne tereny pod nekropolie. O wysokich cenach takich gruntów nie wspominając. W efekcie ceny miejsc na cmentarzach w niektórych regionach wzrosły w ciągu ostatnich kilku lat o 20–30 procent. Tak dynamiczny popyt nie mógł przejść niezauważony przez co bardziej obrotnych poszukiwaczy zysków.

Jednym z nich jest firma Creative Investor, będąca pomysłodawcą projektu pod nazwą Cemetery Invest. Oferuje ona miejsca na cmentarzach, które mają dopiero powstać dzięki pieniądzom pozyskanym od inwestorów. Schemat jest podobny do deweloperskich ofert przedsprzedaży apartamentów wakacyjnych, z tą różnicą, że w tym przypadku raczej nikt nie zakłada wynajmu nieruchomości. Co więcej, inwestorzy nabywają miejsca z upustem, a firma zarządzająca budowanym cmentarzem deklaruje, że sprzeda je po wyższej cenie na rynku wtórnym po ukończeniu budowy. Jak zapewnia w swoich materiałach reklamowych, gwarantowany wskaźnik rentowności w okresie 18–24 miesięcy wynosi 40 procent.

Zbiórka w rekordowym tempie

Pierwszym projektem zrealizowanym przez Cemetery Invest była nekropolia w miejscowości Lichfield koło Birmingham, drugiego największego miasta Wielkiej Brytanii. Fundusze, w wysokości ponad 4 mln GBP, pozyskano w nieco ponad 18 miesięcy. Zbiórka środków na drugi cmentarz, The Midlands Cemetery, trwała trzy razy krócej. W lutym tego roku uruchomiono zapisy na miejsca na kolejnym obiekcie, Farnham Park Cemetery, niedaleko Londynu. Chętni muszą wyłożyć minimum 3,9 tys. GBP.

Creative Investor nie jest jedyną firmą, która chciałaby czerpać zyski z handlu miejscami na cmentarzach. Również fundusz inwestycyjny Gresham House, notowany na londyńskiej giełdzie, postanowił wzbogacić swoje portfolio o 10,5-proc. udział w 55-akrowej nekropolii Kemnal Park.

Kupię miejsce koło Elvisa

Na potencjalne zyski z handlu miejscami do pochówku uwagę zwrócili również Amerykanie. Ich kraj także zaczyna borykać się z problemem przepełnionych cmentarzy. Ale, jak powszechnie wiadomo, jako naród przedsiębiorców, akurat oni wolą brać sprawy w swoje ręce. Wychodzą przy tym z prostego założenia.Po co dzielić się zyskiem z jakimś funduszem inwestycyjnym? Dużo korzystniej samemu zająć się tym biznesem. By odnieść sukces, trzeba podejść do tego metodycznie, stąd na amerykańskich portalach internetowych można znaleźć sporo wskazówek, jak tego dokonać.

Najważniejszą z nich jest podstawowa zasada każdego rynku nieruchomości, czyli „lokalizacja, lokalizacja, lokalizacja". W cenie są zwłaszcza stany będące emeryckimi mekkami, takie jak Arizona, Floryda, Kalifornia i Teksas. Ale to nie wszystko. Dla powodzenia interesu ważne jest, by cmentarz przypominał wyglądem np. ogród różany, a jeszcze lepiej, gdyby wokół niego roztaczało się jezioro. Walory krajobrazowe mogą stać się mniej istotnym czynnikiem tylko w jednym przypadku – gdy w pobliżu miejsc, w które planujemy zainwestować, spoczywają jacyś celebryci. Im sławniejsi, tym na wyższe stopy zwrotu można liczyć.

Trzeba jednak przyznać, że Jankesi przestrzegają pewnych zasad. Biorąc pod uwagę, że pogrążona w żałobie rodzina może akurat nie być w stanie podjąć racjonalnych decyzji ekonomicznych, federalne reguły nakazują pośrednikom traktować klientów z godnością i nie narażać ich na zawyżone koszty.

Uwaga na przepisy

Wszystkich, którzy właśnie zastanawiają się nad możliwością skopiowania brytyjskiego rozwiązania i chcieliby zbudować prywatny cmentarz w naszym kraju, musimy niestety rozczarować. W świetle ustawy z 31 stycznia 1959 r., wraz z późniejszymi zmianami, w Polsce możliwe jest tylko zakładanie cmentarzy komunalnych i wyznaniowych. Nad pierwszymi pieczę sprawują poszczególne gminy, nad drugimi – właściwe władze kościelne.

Nie oznacza to jednak, że Polacy nie handlują miejscami cmentarnymi na własną rękę. W Internecie bez trudu można natknąć się na ogłoszenia typu „Sprzedam grobowiec murowany, 5-osobowy, pusty, własnościowy. Dostęp przy głównej alejce. Sprzedaż aktem notarialnym. Cena: 55 tys. zł, do negocjacji" czy „Odstąpię jednoosobowy ziemny grób. Cena do uzgodnienia". Bardzo istotne jednak jest w tym przypadku rozróżnienie między grobem ziemnym a murowanym.

Zgodnie z zapisami wspomnianej ustawy, ten pierwszy nie może być bowiem użyty do ponownego chowania przed upływem 20 lat. Z kolei po tym terminie również może to być niemożliwe, jeżeli jakakolwiek osoba zgłosi zastrzeżenie i uiści opłatę, przewidzianą za pochowanie zwłok. Zastrzeżenie to ma skutek na dalszych 20 lat i może być odnowione. Powyższe przepisy nie obowiązują jednak w przypadku chowania zwłok w grobach murowanych przeznaczonych do pomieszczenia zwłok więcej niż jednej osoby, a także do chowania urn zawierających szczątki ludzkie powstałe w wyniku spopielenia zwłok.

Jak widać, również i tym biznesem rządzą uniwersalne reguły. Podstawa sukcesu to odpowiednia i dobrze wykorzystana wiedza. Jej brak w tym przypadku może jednak sprawić, że potencjalne zyski zostaną pogrzebane na długi czas...

[email protected]

Ile wart jest duch Abrahama Lincolna?

Inwestorzy poszukujący nietypowych nieruchomości mają do wyboru nie tylko cmentarze. Niezłym pomysłem może być również kupno posiadłości, o których mówi się, że są nawiedzone, a następnie przerobienie ich np. na hotel. Oto kilka ciekawych propozycji.

Amityville House cena szacunkowa: 1,15 mln USD

Położona w Nowym Jorku nawiedzona posiadłość stała się miejscem akcji kilku książek i filmów fabularnych. W 1974 r. Ronald DeFeo Jr. zabił sześcioro członków swojej rodziny podczas ich snu. Niezrażona tym faktem rodzina o nazwisku Lutz wprowadziła się do budynku rok później. Nowi lokatorzy wytrzymali w nim zaledwie 28 dni. Do gustu nie przypadł im zarówno zgniły zapach, jak i przesuwające się samoczynnie meble oraz drzwi zatrzaskujące się bez niczyjej pomocy. W 2010 r. dom został wpisany do rejestru obiektów chronionych prawnie.

Lalaurie House cena szacunkowa: 2,3 mln USD

Znajdujący się w Nowym Orleanie dom został nabyty w 1831 r. przez małżeństwo posiadające wielką liczbę niewolników, traktowanych z wyjątkowym okrucieństwem. W 1834 r. na terenie posiadłości wybuchł pożar, zabijając wielu spośród nich. Goście przebywający na terenie budynku skarżą się dziś na rozlegające się wokół przerażające krzyki i duchy przechadzające się po balkonach. Jednym z właścicieli domu był znany hollywoodzki aktor Nicolas Cage. W 2009 r. sprzedał posiadłość za  2,3 mln USD.

The White House cena szacunkowa: 110 mln USD

Absolutny numer jeden na amerykańskim rynku nieruchomości mogących poszczycić się nieżyjącymi lokatorami. Biały Dom ma bardzo długą historię w tym względzie. Najstarszym duchem, rzekomo widzianym przez niejedną osobę, jest zjawa Abigail Adams, małżonki prezydenta Johna Adamsa. Niemal jej równolatkiem jest widmo trzeciego przywódcy USA w historii, czyli Thomasa Jeffersona. Jeden z ojców-założycieli umila podobno czas współczesnym mieszkańcom Białego Domu  grając na skrzypcach.

Jednak zdecydowanie najsłynniejszym duchem jest zjawa prezydenta Abrahama Lincolna. Według opinii świadków, szesnasty prezydent Stanów Zjednoczonych regularnie pojawia się na terenie swojej niegdysiejszej posiadłości. I chyba nic w tym dziwnego. W maju ubiegłego roku „Los Angeles Times" wycenił budynek przy 1600 Pennsylvania Ave na kwotę 110 mln USD. Stary Abraham ma więc czego pilnować. A może po prostu chce jeszcze podbić stawkę?

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?