Najważniejszym wydarzeniem mijającego tygodnia w sferze fundamentów były czwartkowe publikacje wskaźników wyprzedzających koniunktury w przemyśle. Polski PMI spadł poniżej granicy 50 pkt oddzielającej rozwój od recesji w tej gałęzi gospodarki. Warto poświęcić tej kwestii więcej uwagi, bo wskaźnik ten w przeszłości już nieraz oferował podpowiedzi co do losów giełdowej koniunktury pod warunkiem odpowiedniej jego interpretacji.
Zapowiedź recesji w polskim przemyśle, jaką wysłał PMI, jest niczym innym, jak spełnianiem się obaw inwestorów, których wyrazem był sierpniowy krach na GPW. Po raz kolejny giełda wbrew obiegowym opiniom sprawdziła się jako wskaźnik wczesnego ostrzegania przed osłabieniem ekonomicznym. Kolejny raz wypada powtórzyć, że zmiany indeksów giełdowych, jakkolwiek w krótkim terminie mogą sprawiać wrażenie spekulacyjnego chaosu wypełnionego skrajnymi emocjami, na dłuższą metę doskonale wpisują się w otoczenie ekonomiczne. Co ciekawe, podążenie PMI w ślady trendu spadkowego na giełdzie przywróciło bardzo silną dodatnią korelację między tym wskaźnikiem a roczną dynamiką WIG.
Obawy rynkowe się spełniają
Jeśli już poruszamy kwestię prognostycznej i ostrzegawczej mocy rynku akcji, wypada zająć się nie tylko sytuacją w przemyśle, ale w całej gospodarce. Nie ma wątpliwości, że spadek PMI poniżej granicy 50 pkt zapowiada spowolnienie wzrostu PKB. O ile w III kwartale polski PKB rósł w rocznym tempie 4,2 proc., o tyle ekonomiści prognozują średnio, że w trwającym IV kwartale?będzie to wyraźnie mniej – 3,6 proc. (pesymiści?przestrzegają, że może to być liczba bliższa 3?proc.). Co ciekawe, liczby te są niemal dokładnie zgodne z moimi prognozami jeszcze z połowy sierpnia. Wówczas bazując na fakcie, że szczególnie wrażliwy na perspektywy gospodarcze indeks małych spółek sWIG80 osunął się od szczytu hossy o 30 proc., obliczyłem, że w przeszłości była?to zapowiedź osłabnięcia wzrostu PKB średnio?z 4,3 proc. (w kwartale, w którym zanotowano podobne osunięcie indeksu) do 3,9 proc. (w kolejnym kwartale). Jak widać, historia lubi się powtarzać.
Niestety, ten sam model podpowiada, że na tym jeszcze nie koniec. W przeszłości spowolnienie trwało w kolejnych kwartałach, a dynamika PKB obniżyła się potem średnio do 3,3 proc., a wreszcie malała poniżej 3 proc. To scenariusz bazowy na pierwszą połowę przyszłego roku.
Dalsze obniżanie się tempa rozwoju zgodne byłoby ze spostrzeżeniem, że w przeszłości spadek polskiego PMI nigdy nie zatrzymał się tuż po obniżeniu się wskaźnika poniżej granicy 50 proc. Czymś normalnym była kontynuacja spadku. W trakcie poprzednich trzech wielkich rynków niedźwiedzia (1998, 2000–2001, 2008) PMI zatrzymywał się dopiero na następujących poziomach: 44,8 pkt, 44,4 pkt oraz 38,3 pkt. Nawet do najwyższej z tych liczb brakuje ciągle jeszcze 4,7 pkt, nie mówiąc już o tym, że w razie eskalacji kryzysu w strefie euro spadek musiałby być jeszcze głębszy. Istnieje groźba nakręcenia się spirali niekorzystnych zjawisk w wyniku dążenia mocno zadłużonych krajów do delewarowania (słabnąca koniunktura jeszcze bardziej zwiększa ich problemy budżetowe, co zwiększa presję na kolejne cięcia, a te z kolei jeszcze bardziej przyczynią się do osłabienia koniunktury). Wszystko to powoduje, że trwałe wyjście kursów akcji z trendu spadkowego będzie ciągle bardzo utrudnione.