Silna przecena akcji Ambry nie była oczywiście niczym oryginalnym – problemy świata finansów odczuła cała warszawska giełda. Szkopuł w tym, że konsekwencje tamtego załamania, akcjonariusze tej spółki odczuwają do dziś.
Dotychczasowe odrabianie strat zakończyło się w okolicy 10 zł w połowie 2010 r. Tuż nad tym pułapem znajduje się ważny poziom Fibonacciego – zniesienie 50 proc. Byki nie pokusiły się jednak o jego zdobycie i kurs zmienił kierunek na spadkowy. Ruch na południe zatrzymał się dopiero pod koniec ubiegłego roku przy 5,75 zł – zniesienie 23,6 proc. Od siedmiu miesięcy kupujący nie mogą przejąć rynkowej inicjatywy i kontynuacja długoterminowej wspinaczki po szczeblach Fibonacciego stoi pod dużym znakiem zapytania.
Jeszcze większy taki znak należy postawić przy sytuacji średnioterminowej. Majowa wyprzedaż znów sprowadziła kurs w okolicę 5,75 zł, a stąd już blisko do grudniowego dołka w pobliżu 5 zł. Bliskość nie przesądza o układzie rynkowych sił, ale stanowi ostrzeżenie, że kurs wkracza w strefę, gdzie jedna ze stron – popyt lub podaż – może wykonać silniejsze „uderzenie".
Jeśli będą to niedźwiedzie, rynek czeka kontynuacja trendu spadkowego, który rozpoczął się w połowie 2010?r. Potencjalny zasięg zniżki trudno jednak oszacować. Poziom, na którym kurs zatrzymywał się wcześniej, przejawiając niezdecydowanie co do dalszego kierunku ruchu, znajduje się w okolicy 3,5 zł.
Jeśli to jednak byki wejdą do gry, jedno jest pewne – czeka ich dużo pracy. Najbliższy cel to 7,19 zł, czyli?lokalny szczyt z marca. Jego pokonanie otworzy drogę do długoterminowego zniesienia Fibonacciego 38,2?proc., które znajduje się na wysokości 8,6 zł. Dalszy?plan zakłada zdobywanie kolejnych zniesień: 50?proc. (10,9 zł) oraz 61,8 proc. (13,2 zł).